Nasz rok

Sławomir Milejski   Fot. Sławomir Milejski

Choć niejedno nas różniło, połączyło to, że przed laty wybraliśmy matematykę na Uniwersytecie Wrocławskim. Potem były sympatie, przyjaźnie i zwykłe koleżeństwo. Nasz rok (1969–1974) był pod wieloma względami wyjątkowy. Po studiach rozeszły się nasze drogi zawodowe, różnie potoczyło życie osobiste, część z nas osiadła zagranicą. Postanowiliśmy się spotkać po 42 latach.

„Kochani, marzy mi się spotkanie naszego roku. Czy Wam też?” – napisała w październiku ubiegłego roku Jola Smużniak, dziś Iwan, do tych spośród nas, których adresy udało jej się odszukać. Mieszka w Szczecinie i z tak daleka koordynowała przygotowania do spotkania. To ona była spiritus movens całego przedsięwzięcia. Chwała jej za to. Wielu naszych kolegów włączyło się w poszukiwania tych, z którymi urwał się kontakt. Lista wydłużała się. Tak bardzo cieszyliśmy się, gdy udało nam się odnaleźć Nguyena Thanga, naszego kolegę z Wietnamu, później wielu innych. Udało się odszukać i znaleźć kontakt do ponad osiemdziesięciu osób. Prawie z końca świata, bo aż z Kanady, przyjechał do nas Rysiek Gąsiorek.

IMG_1298      IMG_1299

Spotkaliśmy się w zabytkowym Zamku na Wodzie w Wojnowicach pod Wrocławiem. Od dwóch lat jest siedzibą Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego. Gotycko-renesansowy nawodny zamek – obronna siedziba rycerska, jest jednym z nielicznych tego typu w Polsce. Jego początek datuje się na XIV wiek, wielokrotnie zmieniał właścicieli. Są tu pokoje hotelowe, sale konferencyjne i restauracja. Zabytkowa budowla otoczona fosą i przyległy niej park tworzą wyjątkowo klimatyczne miejsce. W sam raz na spotkanie będące sentymentalną podróżą w czasie do lat studiów, bądź co bądź najpiękniejszego okresu w życiu, chyba każdego z nas.

20160916_181705      20160916_173215

Jak bardzo się zmieniliśmy, czy się rozpoznamy, wszak minęło ponad 42 lata, od kiedy się rozstaliśmy? Obawy były bezpodstawne. Kilka słów na powitanie, uśmiech i już w mężczyznach czy kobietach 60+ widziałam tych chłopaków i dziewczyny ze studiów. Choć chłopakom (niektórym) trochę posiwiały włosy, a dziewczynom (niektórym) zaokrągliły się sylwetki i większość dawnych długowłosych nosi teraz krótko przystrzyżone fryzury, miałam wrażenie, że się nie zmienili.

20160916_175328      20160916_204958

„Dziękuję serdecznie tym wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się  do tego, że dzisiaj tu jesteśmy, szczególnie: Basi Ziętak, Włodkowi Daleczko, Eli Grudzień, Teresie Czaińskiej, Mietkowi Szyszkowiczowi. Również tym, którzy mi pomagali w zorganizowaniu tego spotkania. Przede wszystkim jednak dziękuję wszystkim wam, kochani, którzy dziś  jesteście na tej sali” – powiedziała Jola, witając nas.

20160916_204554    20160916_205200

IMG_1302    IMG_1309

Spędziliśmy ze sobą dwa cudowne dni.

20160916_211059   20160917_173655

Nie mówiliśmy o chorobach i polityce, ale też nie rozmawialiśmy o błahostkach. Zawsze potrafiliśmy nawet w lekkiej formie mówić o sprawach ważnych, żartować z klasą, bez obsceny i z życzliwością do rozmówcy. To nas zawsze wyróżniało. Piliśmy alkohol (wino, piwo i odrobinę mocniejszych trunków), ale z umiarem, nikt nie przesadził. Chyba najlepiej do tego grona pasuje określenie Eryka Mistewicza „arystokracja rozumu”, choć większość z nas to ludzie bardzo skromni. A może właśnie dlatego.

20160916_204952

Niektórzy ujawnili talenty, o które ich nie podejrzewaliśmy. Niespodzianką był wiersz Ewy Ślifirskiej, która nie tylko go napisała, ale wygłosiła z pamięci. Po aktorsku. Warto posłuchać.

A tu rymowane wspomnienia można przeczytać:
Rok po wydarzeniach marcowych
Pięćdziesiąty pierwszy rocznik na studia był gotowy.
Nietęgie mieliśmy jednak miny
Wszak przed nami wstępne egzaminy.
Jakoś poszło, lepiej, gorzej
Wszyscy byliśmy w znakomitym humorze
Ale życie nie jest łatwe
Sami wiecie
Dziekan nam oświadczył:
„Na praktyki pojedziecie”.

Praktyki2

Spędziliśmy tam trochę czasu
Nasza grupa wyrąbała aż pół lasu.
Cały czas byliśmy na łonie przyrody
Niektórym zdarzały się nawet jakieś przygody.
Raz – z remizy – przez te nasze zgrywy
Krzyś Gorzkowski wyszedł ledwo żywy.
Tadziu Nadzieja – zwykły student bądź co bądź
Z tej praktyki wrócił jako… ksiądz
Jakoś przeżyliśmy tę robotę i ten las
Wreszcie na naukę przyszedł czas.
W sali cisza
Przeleciała tylko jakaś mucha
Siedzę grzecznie, wykładowców pilnie słucham
A tu nagle Kobryń kicha
Na szczęście pomogły mu krople podane przez Erlicha.
Na geometrii, pan asystent bardzo był przejęty
A my z Kostkiem graliśmy w okręty.
Nagle akcja jak z filmu Bonda
Asystent szepce mi z tyłu do ucha
„On Panią cały czas podgląda”.
I tak minął rok cały.
Były piątki, były pały.
Stosowaliśmy rożne uniki
I znów wysłali nas na praktyki.

Praktyki1

Pracowaliśmy przy brzoskwiń zbiorze.
Jadzia Truchan sama jeździła na traktorze.
Dla Marysi ta praktyka była chyba miła
Bo to właśnie tam męża sobie wypatrzyła
Na drugim roku tak nauką byłam pochłonięta
Że prawie nic nie pamiętam.
Chociaż – przypomina mi się   jeden szczegół
A dotyczył on   śniegu.
Raz w równaniu – dziwna sprawa
Plus czy minus – znak nam się nie zgadzał.
Pan asystent pyta – kto to zbada?
A tu nagle Szulga wrzeszczy
Co tam plus, co tam minus
Za oknem śnieg pada.

Szulga

Wreszcie przyszedł rok trzeci.
Nie byliśmy już jak dzieci
Lecz idziemy na te lekcje
A tu dzielą nas na sekcje.
Ci z ogólnej szykowali się do szkoły
Żeby uczyć naszą zdolną młodzież
Choć zdarzają się też matoły.
Zastosowańcy wróżyli z maku
Żeby w bankach nie było jakiegoś krachu.
Teoretycy – sprawa ponura
Ciągle chodzili z głową w chmurach.
Numerycy nie dawali plamy
Pisaliśmy bardzo użyteczne programy.
Ciągle nosiliśmy jakieś taśmy i świstki
Jędrzej na numeryczki mówił – maszynistki.
Uczono nas nowych języków programowania
Żeby nasz przemysł cyfrowy wreszcie świat doganiał.
Raz na ćwiczeniach z programowania
Dostaliśmy nowe zadania.
Lecz jeden z naszych kolegów miał inny plan
Powiedział do nas
„Zadań nie rozwiążę a studia i tak skończę”.
Tym kolegą był Chomicz Jan.
Na czwartym roku – to nie żarty
Dość często grywaliśmy w karty.
W czasie tego grania
Tak mówił Szczepaniak
„Cicho bo przyjdzie Zdzicho”
A Kostek – tęga głowa
Zawsze pytał „Zdzicho Nowak?”
Mieliśmy też drugą manię
A było to śpiewanie.
Gitarzystów było troje
Andrzej, Bogdan oraz Jola.

Ewa

A śpiewaków cała rzesza
Że powstała prawie schola.
Czwarty rok spokojnie leciał.
Może czas pomyśleć już o dzieciach?
Tu kochany a tam luby
No i się zaczęły śluby.
Najpierw Jadzia ze Zbyszkiem
Szybko pojawiła się z brzuszkiem.
Później Ania z Krzyśkiem, Jurek z Alą
A inni to niech się sami pochwalą.
Nowożeńcy wiedli życie nowe
A tu czas na prace dyplomowe.
Basia z Elą kręcą główką
I męczą się nad tą dyplomową krzyżówką.
Mnie ten temat nie odpowiadał.
Do lematu swego siadam
Już mi się obrona śniła
Wreszcie go udowodniłam
Na obronie gremium godne
I pytają – „jak z funkcji uzyskać pochodne?”
Siedzę cicho jak zając pod miedzą
I myślę „takie zacne grono a nie wiedzą?”
Jurek na obronie głową kiwa, rękami macha
Co z tymi przestrzeniami
Która Hilberta, a która Banacha?
Wreszcie skończyliśmy tę obronę.
Poimprezowaliśmy trochę
I niestety – każdy poszedł w swoją stronę.
Tak minęło lat czterdzieści
A tu cisza , żadnych wieści.
Nagle Jola wymyśliła taką myśl
(Tak mówiła Rusiecka – dzisiaj Hołyś).
Żeby zebrać te babcie i dziadków do kupy
I powspominać nasze młodzieńcze wygłupy.
Zaczęły się poszukiwania.
Gdzie jest Kołodziejczyk i Czaińska,
Gdzie Kurzacka a gdzie Kania?
Dzwoni do mnie Ania z centrali
„Gdzie się podziała Ziuta Fudali?”
Mietek znalazł Thanga – myślę jak?
Ja nie mogłam znaleźć drugiej Grodkowianki
Czyli Krysi Rak.
Iga wprawdzie się znalazła
Lecz w domu zostaje
Ponoć syna żenić  jedzie na Hawaje
Dla łatwiejszych kontaktów forum założono
Z dnia na dzień rosło dyskutantów grono.
A dyskusje i wspomnienia były super
Basia Ziętak do pisania zachęcała całą grupę.
I tak minął szybko czas
No i wreszcie mamy zjazd.
Widzę, że wszyscy w dobrych humorach
Porozmawiać przyszła pora.
Można pożartować
Nawet sobie trochę pofolgować.
„A co u Was teraz słychać’?
Jeśli ktoś nas tak zapyta
To możemy mu powiedzieć
Coś o życiu  – emeryta.
A może w czasie tego zjazdu ktoś nam coś zaśpiewa?
A ja – Ślifirska Ewa
Życzę zdrowia
Niech się wszystkim wiedzie
Bo po następnych czterdziestu latach
Pewnie nikt już nie przyjedzie.
Tak jak na studiach potrafiliśmy się znakomicie bawić, tak było i teraz, zwłaszcza gdy Bogdan Tropak wziął do ręki gitarę. Rajdowe, harcerskie i legionowe piosenki przeniosły nas do tamtych wspaniałych lat.

20160916_202228   20160916_211002

20160916_210304 (1)   20160916_205330

„Rozpoczynało nas 180 osób – pięknych, ufnych i młodych! Niektórym los nie pozwolił ukończyć studiów w terminie, inni odwrotnie – obronili się w trybie przyspieszonym. Dość, że ukończyło nas około 1/3 stanu początkowego. Spędziliśmy ze sobą pięć wspaniałych lat” – przypomniała Jola Iwan i dodała: „Nasi koledzy zasilili kadry naukowe na wielu uniwersytetach świata. Teraz już trwa u nich rok akademicki. Proponują nam spotkanie w maju przyszłego roku, co będzie zgodne z kalendarzem ich naukowych zajęć. Kilku, nieobecnych dziś kolegów, chce się z nami spotkać chociaż na Skype. Spróbujemy się dziś połączyć z Nguyen Thangiem, Mietkiem Szyszkowiczem i Markiem Erlichem”.

20160916_202240

Niestety połączenie internetowe się nie udało, choć próbowaliśmy wytrwale.
Pamiętaliśmy też o  naszych kolegach, którzy już odeszli na zawsze: Andrzeju Adrabińskim, Tomku Mateju, Grażynie Kapustin, Kostku Skandalisie, Bogdanie Solichu…
Weszliśmy w wiek „poborowy”, śpieszmy się spotykać, bo jak recytowała Ewa Ślifirska, po następnych czterdziestu latach już nikt nie przyjedzie. Za trzy lata przypada pięćdziesiąta rocznica rozpoczęcia studiów… Jest dobra okazja do kolejnego spotkania.

Maria WANKE-JERIE

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, od 25 lat pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka biografii Romana Niegosza „Potrzeba ludzi przyzwoitych. Roman Niegosz – życie dla Polski” oraz „Zobowiązywała mnie przysięga. Proces Władysława Frasyniuka 1982”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013).

Możesz również polubić…

37 komentarzy

  1. stanorion@gmail.com' Vector pisze:

    Pobieżnie przejrzałem na razie, ale od razu widzę, że pięknie napisane i udokumentowane, więc spotkanie musiało być klawe, gwarowo mówiąc.
    Dziękuję też za umieszczenie mnie na blogu, choć z matematyką na poziomie niewiele mam wspólnego.

  2. kagie@wiking.com.pl' Krzysztof Gorzkowski pisze:

    Dobra robota, klimat spotkania oddany. Gratulacje. Rok faktycznie wyjątkowy.

  3. ewa.slifirska@wp.pl' Ewa Ślifirska pisze:

    Pomysł ze spotkaniem za trzy lata jest super. Już zaczynam pracować nad nową niespodzianką. Ponieważ mój laptop już ledwo dychai nie przełknie naszego forum, tą drogą dziękuję Marysi za bardzo ładne podumowanie zjazdu. Wszystkich pozdrawiam .

  4. jerzpolski@wp.pl' Jurek S. pisze:

    Spotkanie udane; szkoda, że nie było więcej osób. Ja zaczynałem w 1968 roku, a kończyłem w 1973.
    Tak się złożyło, że potem spotkałem się na roku z następnym rocznikiem.
    Cieszę się, że jeszcze tyle osób mnie pamięta. Kiedyś było już spotkanie naszego roku we Wrocławiu, zabawa – półmetek po 2. roku studiów. Nie pamiętam już gdzie i kiedy.

  5. a.d.zysk@gmail.com' Artur pisze:

    Takie spotkania po latach są niesamowite. Dokładnie jak napisała Pani po kilkunastu minutach jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki czas cofa się. Te same koleżanki, ci sami koledzy…
    Na moim spotkaniu po ponad 20 latach jedynym tematem rozmów była szkoła naszych lat i wspomnienia. Nagle tusza, siwe włosy czy łysina przestały istnieć; te same twarze te samy charaktery ta sama beztroska „młoda” grupa ludzi i jakieś dziwne przeświadczenie że było miłe spotkanie, a jutro spotkamy się w ponownie w szkolnej ławie.
    A usiłują nam wmówić, że podróż w czasie wstecz nie jest możliwa…

  6. dariaziemiec@gmail.com' Daria Ziemiec pisze:

    Gratuluje kolezanek i kolegów.Cudownie jest spotkac sie po latach i powspominać mlodziencze czasy.Zastanawiam sie jak bedzie wygladac spotkanie dzisiejszych studentów po 40 latach.Obawiam sie ze konwersacje zastapia tablety lub cos jeszcze wymyslniejszego.?Rymowanki cudowne.?

  7. iga.dzikiewicz@ca.ibm.com' Iga Dzikiewicz pisze:

    Zal mi bardzo ze nie moglam dolaczyc.
    Zakrecila mi sie lza w oku – dzieki Maria za piekny blob.
    Przezylam jeszcze raz z Wami lata mojej mlodosci.
    Przylatuje za 3 lata ( jak sie nastepne odbedzie). Obiecuje.
    Bede w Polsce w czerwcu 2017. Moge wpasc do Wroclawia
    jesli ktos chcial by sie napic Zywca ze mna.

  8. halina.kanzu@wp.pl' Halina Kania pisze:

    „Matematyka zawiera w sobie nie tylko prawdę, ale i najwyższe piękno – piękno chłodne i surowe, podobne do piękna rzeźby” (Bertrand Russell).
    Ania G. powiedziała mi kiedyś, że ten, komu uda się skończyć matematykę poradzi sobie z każdym wyzwaniem. Spotkanie po tak długiej przerwie było rzeczywiście wielką niewiadomą. Wypadło świetnie, a my wciąż tacy sami – piękni i młodzi. Dziękuję wszystkim!

  9. tnadzieja@math.uni.opole.pl' Tadek pisze:

    Marysiu i Małgosiu, świetny tekst. Szkoda, że nie nagraliśmy śpiewów Bogusia Tropaka z cała grupą. Nasze Koleżanki i Koledzy mogliby w zaciszu domowym dołączyć do tego niezapomnianego zespołu.
    Trzymajcie się Wszyscy jak najlepiej,
    Pozdrawiam Was, Tadek

  10. annakobryn@wp.pl' Anka pisze:

    Małgosiu i Marysiu, jak miło, że mogę napisać do Was obu, ale nareszcie potrafię Was odróżnić. Bardzo Wam dziękuję, że tak pięknie utrwaliłyście nasz zjazd, łatwiej będzie nam go wspominać. A będzie co wspominać, bo nasze spotkanie przypomniało nam mnóstwo wspaniałych, ale i śmiesznych zdarzeń z bardzo odległej, a łączącej nas przeszłości, o których dawno zapomnielibyśmy, gdyby nie zjazd. Dziękuję Wam, że zamieściłyście wiersz Ewy, a Ewie, że w tym swoim wierszu (proszę Ewy, pamiętam ich mnóstwo!) opisała tyle historii i wydarzeń, dopiero poezja Ewy uświadomiła nam, ile pamiętamy.
    Powtarzam więc za Halinką: dziękuję wszystkim!
    Halinko, miło, że pamiętałaś, bo dzięki temu, że to przypomniałaś, znalazłam jeszcze jedno zastosowanie matematyki, na razie nie mogę napisać jakie. Nadal myślę, że po matematyce poradzimy sobie z każdym wyzwaniem i jeszcze, że dzięki matematyce zdobyliśmy umiejętność nauczenia się zupełnie innego zawodów.
    Mam nadzieję, że będziemy teraz spotykać się znacznie częściej, do zobaczenia więc
    Anka

  11. mail@mywebsite.pl' TesTeq pisze:

    Piękny opis spotkania po latach…

    Brak tylko jednego wyjaśnienia (a może nawet wieloaspektowego rozszerzenia). Zdanie: „Nasz rok (1969–1974) był pod wieloma względami wyjątkowy.” zdaje się zapowiadać ujawnienie tych wielu względów wyjątkowości. A tymczasem… całka pozostała nieoznaczona… 😉

    • Maria Wanke-Jerie pisze:

      Nasi koledzy zasilili kadry naukowe na wielu uniwersytetach świata – to słowa Jolanty Iwan, głównej organizatorki spotkania po latach. Dodam, że są cenionymi profesorami na amerykańskich uniwersytetach. Wierszowane wspomnienia także potwierdzają tę tezę – umieliśmy się uczyć i bawić. Jak napisała jedna z moich koleżanek, dzięki matematyce zdobyliśmy umiejętność nauczenia się zupełnie innych zawodów. Zawsze potrafiliśmy nawet w lekkiej formie mówić o sprawach ważnych, żartować z klasą, z szacunkiem i życzliwością do rozmówcy. My nie tyle czuliśmy się elitą, co nią byliśmy.

      • mail@mywebsite.pl' TesTeq pisze:

        W takim razie gratuluję wyjątkowości rocznika!

        A Uniwersytetowi Wrocławskiemu życzę, żeby takich roczników było jak najwięcej! Żeby wyjątkowość stała się normą, a nie wyjątkowością!

  12. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Nie sposób nie włączyć się do tej dyskusji, która toczy się nie tylko wokół samego spotkania po latach, ale dotyczy naszych życiowych dróg, zmiennych losów, przyjaźni, miłości… Studia to niewątpliwie najpiękniejszy okres w życiu, a takie spotkanie to zastrzyk energii i młodości dla takich osób, jak my, czyli w wieku 60+.
    Ja i moja siostra uczestniczyłyśmy 12 lat temu w innym zjeździe absolwentów. Bo w 1969 roku rozpoczynałyśmy jako 16-letnie maturzystki studia na fizyce na Uniwersytecie Wrocławskim. Po roku przeniosłyśmy się na II rok matematyki namówione przez wykładowcę analizy matematycznej, który wystawił nam obu celujący z egzaminu. Nie zdążyłyśmy się zakorzenić wśród fizyków (też fantastycznych ludzi), było nas prawie 200 osób, wykłady w dwóch „potokach”, zajęcia w różnych miejscach miasta… Rok to za krótko. Wśród matematyków byłyśmy już cztery lata, więcej przeżyć, znajomości, przyjaźni…
    Przyznam, że obawiałam się, czy poznam kolegów, bo większości nie widziałam od studiów. I tu miłe zaskoczenie, jak bardzo to, co charakterystyczne w człowieku pozostaje: uśmiech, błysk oczu, mimika, słowem to wszystko, co pozwala rozpoznać znajomego. I w tych sześdziesięcioparolatkach widziałam chłopaków i dziewczyny.
    Nie rozmawialiśmy o polityce i politycznych sympatiach, o chorobach, rodzinnych kłopotach, jak to bywa, gdy spotkają się znajomi po latach. Wspominaliśmy stare dzieje, zajęcia, (m.in. Kornela Morawieckiego, który prowadził z nami ćwiczenia z równań różniczkowych cząstkowych), profesorów Rylla-Nardzewskiego i Andrzeja Krzywickiego, a także seminarium, na którym zrobiłyśmy psikusa (piszę o tym w tekście https://twittertwins.pl/blizniacze-zamiany/), zajęcia z przysposobienia obronnego, filozofii czy nauk politycznych. Ale także o naszych jakże różnych drogach życiowych. Doszliśmy do wniosku, że – jak to mawiał prof. Hugo Steinhaus – matematyk to zrobi lepie, a na pytanie „co?”, odpowiadał: wszystko. A więc i niestraszne było, gdy trzeba było się nauczyć wszystkiego od nowa i zmienić zawód. Matematyk to potrafi. Pamiętam, jak śp. Andrzej Adrabiński, nasz nieodżałowany kolega, a mój bliski sąsiad, gdy wyjeżdżał na roczny kontrakt do Kanady (dostał go, bo trochę podkoloryzował swoje umiejętności) opowiadał, że przez pierwsze dwa tygodnie starannie maskował swoją niekompetencję i starał się nauczyć tego, co jego przełożeni myśleli, że umie. A po dwóch tygodniach już umiał.
    Mogłabym snuć tę opowieść w nieskończoność, więc ograniczę się tylko do podziękowań, przede wszystkim Joli, która to wszystko zorganizowała i kolegom za niezapomniane dwa dni.

  13. annakobryn@wp.pl' Anka pisze:

    Właśnie chciałam napisać, że nasza wyjątkowość polegała też na tym, że mogliśmy więcej osiągnąć w porównaniu z następnymi rocznikami, bo mieliśmy więcej czasu na życie, ale też na pracę, zaczynając, ale i kończąc studia o rok wcześniej, bardziej nam też zależało, bo decyzję o wyborze matematyki podejmowaliśmy jako osoby niepełnoletnie (maturę zdawaliśmy na ogół nie mając 18 lat), bo nie pamiętałam, że Wy byłyście jeszcze dużo młodsze, pamiętałam tylko, że byłyście uważane za genialne.
    Anka

  14. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Dodam, że więcej czasu na życie wynika ze specyfiki matematyki. Bo albo się ktoś na matematykę nadaje i do zajęć nie musi się specjalnie przygotowywać, aby wszystko zaliczyć, albo się nie nadaje i po prostu odpada. Zawsze twierdziłam, że aby zdać na bardzo dobry wystarczy słuchać z uwagą wykładu i go zrozumieć, a potem przejrzeć zadania na ćwiczenia (to umiem, to umiem, to też, o to sobie przeliczę) i wystarczy. Myśmy po prostu w porównaniu ze studentami innych kierunków mieli mnóstwo wolnego czasu. Chyba że jakaś filozofia, nauki polityczne… Ale mieliśmy życzliwych wykładowców, którzy potrafili docenić inteligencję matematyków i przymykali oko na niedostatek wiedzy. Tak było np. na egzaminie z nauk politycznych, wystarczyło nie krytykować egzaminującego, że to indoktrynacja, a czwórkę (a nawet piątkę) miało się w kieszeni. Byliśmy szczęśliwcami, robiliśmy to, co lubimy najbardziej i jeszcze nam za to stawiano piątki.
    A z tą naszą genialnością to trochę przesada…

  15. km.erlich@free.fr' Marek Erlich pisze:

    Ja tez dolaczam sie do podziekowan dla Joli za pomysl i jego konsekwentna realizacje i w przyslowiowa piers sie bije, bo nie dojechalem, a wlasciwie udalem sie w przeciwnym kierunku. Dzieki Ewa za piekny poemat okolicznosciowy, natomiast jesli chodzi o te krople dla Krzyska to jest tak jak w starym dowcipie o Radio Erewan : wszystko sie zgadza ale :
    nie krople, tylko 50-cio kilowa sztange,
    nie na wykladzie, ale na praktyce robotniczej ktora odbywalismy kopiac, nomem omem, row w koszarach Armii Radzieckiej na Karlowicach,
    nie podalem, ale sposcilem mu na noge.

    W wyniku czego Krzysiek z noga w gipsie zostal zwolniony z praktyki. No ale czego sie nie robi dla kolegow.

    Zaluje wiec, ze nie moglem byc z Wami, ze skype sie zbuntowal i ze trzeba czekac trzy lata na nastepna okazje do spotkania. Zyjmy wiec dluzej i do nastepnego.
    Usciski z Senegalu,
    Marek

  16. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Anka pisała, więcej czasu na życie w porównaniu z następnymi rocznikami matematyki, bo byliśmy ostatnim, który kończył siedmioklasową szkołę podstawową. Dlatego większość nie miała 18 lat zdając maturę. Wniosek: wcześniejsza edukacja – więcej czasu na życie i więcej życiowych szans. Zgadzam się z Anką. To prawda, co pisze moja siostra, ale to nie odnosi się bezpośrednio do tego, o czym Anka pisała.

  17. annakobryn@wp.pl' Anka pisze:

    Obie macie rację, jak zwykle zresztą, bo mieliśmy więcej czasu na życie z różnych powodów. Marysia zauważyła to, co miałam na myśli, że chodziliśmy do szkoły tylko 11 lat, a Małgosia zwróciła uwagę na to, o czym zapomniałam, czyli, że studiując matematykę mieliśmy więcej czasu na studiach, bo znacznie mniej godzin zajęć niż na innych kierunkach, za to zajęcia z prawie wyłącznie różnych działów matematyki, której nauka nie sprawiała nam trudności, bo przecież ją wybraliśmy, nie musieliśmy też tyle czasu poświęcać na przedmioty, które nas nie interesowały, bo prawie ich nie było. Nie mieliśmy nawet ekonomii politycznej (chyba tylko my jej nie mieliśmy), nie pamiętam nawet, żebyśmy mieli nauki polityczne, o których pisze Małgosia, pamiętam za to bardzo ciekawe wykłady z filozofii marksistowskiej, która była marksistowska tylko z nazwy, bo wykładowca tak szczegółowo opowiadał nam o teoriach dawnych filozofów, że na Marksa nie wystarczało mu po prostu czasu, z tego, co wiem, to co roku miał ten problem. Dużo czasu zajmowały nam wykłady z powszechnej samoobrony, kilka godzin, czyli cały dzień raz w tygodniu i byłby to dla mnie czas stracony, bo już przed studiami umiałam robić swetry na drutach, „na wojsku” udało mi się tę umiejętność uzupełnić chyba tylko o teorię raglanu, ale gdyby nie zakaz robienia na drutach w pierwszych ławkach, to nigdy nie nauczyłabym się obrębiania chusteczek koronką, Koleżanki, bardzo Wam dziękuję, od 40. lat nie mam na to czasu, ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś do tego wrócę, jak zrobiła to niedawno Irka. A egzamin z samoobrony był bardzo łatwy, może nawet zbyt łatwy, o co Jędrek miał do nas długo pretensję, do czasu, gdy koledzy stracili stypendia naukowe za tróje z wojska, a on dzięki nam nie.
    Anka
    PS. Co do Waszej genialności, to przecież pamiętam, co się o Was wtedy mówiło, ale jak na drugim roku miałyście tylko po 17 lat, to naprawdę musiałybyście być genialne.
    Anka

  18. tnguyen.hn@gmail.com' tony nguyen pisze:

    Fajne wspomnienia. Pamietam siostry ktore studiowaly na poczatku na fizyce.
    Pozdrawiam wam serdecznie.
    Kolega z Wietnamu
    Thang

  19. Barbara.zietak@gmail.com' Basia Z. pisze:

    Zrobilyscie ten wpis profesjonalnie i z sercem. Mam nadzieje, ze po jego przeczytaniu osoby, które nie brały udziału w spotkaniu, choć mogły, następnym razem się zjawia a te osoby, które nie mogły sie zjawić, poczuja sie na chwile jakby z nami były.

  20. elzbieta314@gmail.com' Elzbieta Zborowska pisze:

    Bardzo interesujący tekst ukazujący celowość spotkań po latach.Swiadczy o tym rowniez ilość różnorodnych komentarzy krajowych i zza oceanów. Poza tym znowu otworzył w mojej pamięci kolejna szufladkę ze wspomnieniami- gdy na starym zdjęciu zobaczyłam jedenego z waszych kolegów z roku / Andrzej K /który był uczestnikiem mojego obozu wioślarskiego na Mazurach w 1974 r.?

  21. ewa.slifirska@wp.pl' Ewa Ślifirska pisze:

    Marek. Z tymi kroplami to była prawda. Miało to miejsce ,rzeczywiście , nie na wykładzie a na ćwiczeniach z analizy z Panem ( chyba) Michalskim. Kiedy K.Kobryń zaczął kichać, wstałeś z ławki i powiedziałeś’panie magistrze nie mogę patrzeć jak kolega się męczy ’ . Wyciągnąłeś ze swego kożucha , który wisiał na oknie te krople. K.Kobryń siedzial przed Tobą.
    Nauki polityczne rzeczywiście były. Raz Iga, Teresa i ja napisałyśmy na tablicy przed ćwiczeniami ” nie lubię nauk politycznych”. Pani od ćwiczeń straszyła nas wyrzuceniem ze studiów.
    To prawda, że matematycy poradzą sobie w każdej dziedzinie. Pracę doktorską pisałam z energetyki.
    A teraz coś o czym zapomnieliśmy:
    1.nie zrobiliśmy na początku zdjęcia grupowego.
    2.Patrzę a pod płotem leży se funkcyja
    Już nie wszędzie ciągła, nie wiadomo czyja….
    Kto pamięta cały hymn matematyków?

    • km.erlich@free.fr' Marek Erlich pisze:

      Ewa, odszczekuje zatem i zaczynam sie powaznie martwic o swoja pamiec co mi ja niemiecki profesor wykasowal. Hymnu tez nie pamietam. Myslisz , ze sklonnosc do picia wina mam od tego noszenia kropli w kieszeni ?

  22. ewa.slifirska@wp.pl' Ewa Ślifirska pisze:

    Na koniec moich komentarzy napiszę Wam jeszcze jak podsumował matematyków pewien profesor nauk społecznych, kiedy w jego instytucie na dyrektora wybrano matematyka. Nie wiedział kim jestem z wykształcenia. Po wyborach podszedł do mnie i powiedział „Wie Pani, ale Ci matematycy to jest jakaś inna nacja”. Pozdrawiam całą inną nację.
    Ewa

  23. Maria Wanke-Jerie pisze:

    Wspomnień czar. Dziękuję za ciepłe słowa, wspomnienia, wzruszenia. Wspominaliśmy naszych profesorów, asystentów, którzy prowadzili z nami ćwiczenia, zajęcia z samoobrony, czyli wojsko dla dziewczyn i chłopaków z kategorią D, a także nauki polityczne. Ze wszystkim umieliśmy sobie radzić, nawet z robotniczymi praktykami, wprowadzonymi represyjnie po marcu 68’. Tak, to ja poznałam tam mojego przyszłego męża.
    Wzruszył mnie wpis Thanga, który też przeczytał nasze wspomnienia. Mam nadzieje, ze po jego przeczytaniu osoby, które nie brały udziału w spotkaniu, choć mogły, następnym razem się zjawia a te osoby, które nie mogły sie zjawić, poczują się na chwile jakby z nami były – napisała Basi. Jeżeli ten tekst choć w części spełniłby te oczekiwania, bardzo bym się cieszyła. Dla osób spoza naszego grona być może będzie zachętą do zorganizowania podobnego spotkania po latach. To zawsze jest w jakimś sensie przeniesienie na pewien czas w lata młodości, a okres studiów to najpiękniejsze z nich.
    I jeszcze na koniec sprostowanie – nie byłyśmy genialne, no może nauka nie sprawiała nam problemów. Dołączyłyśmy do naprawdę genialnych na naszej sekcji teoretycznej: Kostka Skandalisa (on był najgenialniejszy), Jacka Cygana, Jędrzeja Wierzejewskiego (tak, niech przeczyta i następny raz przyjedzie)… Do zobaczenia za trzy lata!

  24. halina.kanzu@wp.pl' Halina pisze:

    Hymn Matematyków

    Oj, myślę sobie czasem, a że sam się śmieje,
    Oj, czemu to zbiór wszystkich zbiorów nie istnieje.
    Oj byłby to hałas spory, gdyby zebrać wszystkie zbiory.

    Oj, myślę sobie czasem, co za pech fatalny,
    Że przedział (0,1) jest nieprzeliczalny.
    Oj, jakby to dobrze było, gdyby się go przeliczyło.

    Oj, jakie to wspaniałe zbiorów są zwyczaje,
    Że się uporządkować każdy dobrze daje.
    Zaraz się chłop lepiej czuje, jak se zbiór uporządkuje.

    Oj, myślę sobie myślę, myślę se dlaczego
    W kwadracie każdym widać „dywan Sierpińskiego”
    Byłby to fakt wzruszający, gdyby tak był latający.

    Oj próżno się człek prosty dorozumieć stara,
    Oj, co to jest za miara zwana miarą Haara.
    Są to takie miary głupie na lokalnej zwartej grupie.

    Oj myślę sobie, myślę od samego rana,
    Oj, w czym całka Lebesque’a lepsza od Riemanna.
    Głupio będzie Riemannowi, jak się w grobie o tym dowie.

    Oj, niech się każdy nisko Panu Bogu kłania,
    Że raczył zesłać tyle reguł wnioskowania
    No, bo gdyby ich nie stało, z czego by się wnioskowało.

    Oj, czasem sobie w nocy próbuje pomału,
    Oj, w niezerowym ciele szukać ideału.
    Lecz mam taki pech fatalny, że co znajdę, to trywialny.

    Oj, patrzę, a pod płotem leży se funkcyja,
    Oj, już nie wszędzie ciągła, nie wiadomo czyja,
    Lecz się tym nie przejmowałem, wziąłem ją zróżniczkowałem.

    Czuję, że chryja z tego będzie ekstremalna,
    Bo rzecz takowa ponoć srodze jest karalna.
    Lecz i tym się nie przejmuję – będzie trzeba się scałkuje.

    Oj, w którąkolwiek pójdę dzisiaj świata stronę
    Wszędzie mnie straszą dziwne funkcje zespolone.
    Jeden fakt mnie zwłaszcza złości: sinus większy od jedności.

    Oj, każdy Brouwerowi winien bić pokłony
    Że wreszcie zlikwidował środek wyłączony
    Stworzył nowe możliwości współczesnym i potomności.

    Oj, czy ktoś zna odpowiedź, ja się ciągle waham
    Jak szybko można biegać w przestrzeni Banacha?
    Oj, zapytam się Cauchy’ego, bo w niej zbieżne ciągi jego.

    Oj, była dzisiaj w barze draka nadzwyczajna:
    Barmankę klient prosił o butelkę Kleina.
    Ona się tym nie zraziła: czas do ceny doliczyła!

    Oj, myślę sobie teraz, po co łamać głowę,
    Kiej wezmę, wstawię dalej funkcyje zdaniowe,
    Kto se za nie wstawi zdanie, nową zwrotkę wnet dostanie.

    • Maria Wanke-Jerie pisze:

      Dziękuję Halinko. Warte rozpropagowania. Do następnego spotkania każdy z nas powinien umieć na pamięć.

      • jolaiwan@wp.pl' Jola Smużniak pisze:

        Podziękowania jeszcze dla Eli Grudzień za obsługę audiowizualną oraz dla Bogdana Tropaka za umilanie czasu muzyką.
        Ten blog Marysi i Małgosi i wszystkie komentarze, to fantastyczne zwieńczenie naszego zjazdu. Zabrakło tylko zdjęcia całej grupy..
        Nadrobimy to następnym razem:)

        • Barbara.zietak@gmail.com' Basia Z. pisze:

          Do listy zasłużonych dodaje Terese, która zasluzyla się jako kasjerka i Krzysia, który jest niezawodnym kolega.
          Pochwala należy się również Irci, z która świetnie się mi spało w malzenskim łożku.

  25. liraason@yandex.ru' Lira A , z Brzescia pisze:

    Droga Jolu,pamietam jak mowilas o swoich pomyslach zrobic takie spotkanie.Znam twoje umiejtnozci, wierzylam ze wszystko wam sie uda.Pozdrawiam wszystkich.
    Dumna jestem ze mam taka kolezanke.Poznalismy sie w 1968 r odrazu po zakonczeniu szkoly, pierwszy raz przyjechalam do Polski. Duzo jest do wspomnienia …

  26. jerzpolski@wp.pl' Jurek pisze:

    Dziękuję wszystkim za spotkanie i korespondentom za wspomnienia. Jestem z natury dość nieśmiały i dlatego odzywam się dopiero teraz.
    Cieszę się, że mogłem studiować matematykę, ale żałuję, że nie uczestniczyłem w żadnym obozie naukowym.
    Matematyka jest fantastyczna i cieszę się, że mogłem się nią zajmować jako nauczyciel przez 4 lata, a moje wspomnienia przekazałem w załączniku email dla uczestników spotkania.
    Wielokrotnie pytano mnie o konkretne zastosowanie matematyki w życiu.
    W czasie pracy w Zakładzie Energetycznym skorzystałem z twierdzenia o miejscach zerowych funkcji ciągłej w przedziale zamkniętym do rozwiązania równania potrzebnego do odnalezienia
    miejsca awarii przewodu energetycznego.
    Teraz, po latach, uważam, że praca w szkole, to był piękny okres w moim życiu.
    Lubię być oceniany, chociaż nie lubię oceniać innych.
    Później pracowałem jako informatyk, a przed emeryturą na portierni.
    Moja ostatnie zajęcie było porażką, ale wykorzystałem sytuację do obserwacji zachowań ludzi.
    Matematyka jest ważna w moim życiu, ale o matematyce najwięcej wie Małgosia Wanke-Jakubowska .
    Na koniec mam zagadkę do wszystkich.

    Na okręgu trawiastego koła o promieniu r jest wbity palik. Do palika jest przywiązana powrozem koza.
    Ile wynosi długość powrozu, jeśli wiadomo, że koza może wygryźć połowę koła ?

    Pozdrawiam wszystkich.

  27. astrobit@ka.onet.pl' Irek_W. pisze:

    Gratuluję pięknych wspomnień 🙂
    Jako astronom pozdrawiam siostry Wanke, Janka Chomicza i Mietka Szyszkowicza oraz wielu innych :)))

  28. Barbara.zietak@gmail.com' Basia Z. pisze:

    Anna Sieniawska:

    Pamiętacie mnie? Miło! Szmat czasu za nami.

    Zaczynaliśmy wspólnie, kończyliście sami.

    Czasem życie przekornie pomiesza nam plany

    i choć nie chcesz, na zmiany zdajesz się skazany.

    Goniłam Was uparcie, mknąc w tę samą stronę,

    lecz dwa lata bezsprzecznie wciąż były stracone.

    Blisko pół wieku później, wiem to z doświadczenia,

    zamglone są w pamięci twarze i zdarzenia.

    Pokojarzyć nie sposób co, gdzie, kiedy było,

    gdy się przez tyle czasu intensywnie żyło.

    Jednak bardzo przyjemnie żywić przekonanie,

    że tam, gdzie raz się było, na dłużej zostanie.

    Kończąc swą pracę w szkole z dziećmi i młodzieżą,

    widziałam, jak się do mnie inne buźki szczerzą.

    Te, którym nie wykresy i równania w głowie,

    a raczej ktoś życzliwy, kto bajkę opowie.

    Zatem dzisiaj, jak widać, intelektu moce,

    przekuwam w rymowanki, zarywając noce.

    I tak od lat dziesięciu kształtuję w człowieku

    wyobraźnię i wiedzę. Stosownie do wieku.

    Nie myślę trwać na starość w bezczynnym siedzeniu.

    Przy takim założeniu hołduję stwierdzeniu,

    że z pasją wyważoną, wszak mi się nie spieszy,

    mogę dziś robić wszystko, zwłaszcza to, co cieszy.

    • mwj53 pisze:

      Dziękuję Basiu za ten wiersz w miejscu komentarza. Czyta się świetnie, a do tego myśli niebanalne. Warto rozpropagować szerzej.

  29. iga.dzikiewicz@hotmail.com' Iga pisze:

    Czytajac to , lza mi sie w oku zakrecila.
    Bylam dwa razy w Afryce tego roku ( wlasnie wrocilam wczoraj),
    ale w nastepne lato planuje podroz do Polski
    wiec bardzo bym chcila sie ze wszystkilmi
    zobaczc zanim nasza RIP lista sie powiekszy.
    Zycze wszystkim dlugiego zycia w zdrowiu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *