Mowa nienawiści czy nienawiść

Za sprawą bestialskiego mordu dokonanego na prezydencie Gdańska Pawle Adamowiczu na pierwszy plan wszystkich przekazów dnia trafiła mowa nienawiści, jako siła sprawcza owego zabójstwa. Odmieniana przez wszystkie przypadki, z obowiązkowym wzburzeniem i walką z tym przejawem, jakże często jest mową wcale nie przypominającą oznak miłości.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie logo_bez-hashtaga-695x300.png

Bicie się w cudze piersi z wezwaniem drugiej strony do uderzenia się w swoje, stało się już niemalże rytuałem. Uchwały, odezwy, apele, a także pikiety, marsze… Każde niemal gremium czuje się zobowiązane do zabrania głosu, m.in. Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP), Kolegium Rektorów Uczelni Wrocławia i Opola (KRUWiO), senaty uczelni, prezydenci miast… I nic nie wskazuje na to, że to wzmożenie przyniesie pożądany skutek. Przeglądając internet i portale społecznościowe, mam wrażenie, że jest wprost przeciwnie. Były marszałek województwa dolnośląskiego Paweł Wróblewski napisał na Facebooku: „Widzę, że wielu moich znajomych na fb zaciekle walczy z mową nienawiści… siejąc nienawiść…”. Brawo, brawo, dawno nie spotkałam tak przejrzystego komunikatu – oceniła ten post Jolanta Krysowata.

 Nie będę podawała przykładów, nie chcę bowiem powielać obelżywych treści, ale przytoczę jedynie wpis Anny Morawieckiej, która tak zareagowała na „życzenia” kierowane do jej ojca Kornela Morawieckiego po tym, jak trafił do szpitala z diagnozą poważnej choroby zagrażającej życiu i przeszedł ciężką operację: To się w głowie nie mieści. Pomijam fakt, że jest to mój Ojciec i dlatego boli bardziej. Nie wyobrażam sobie, żeby komukolwiek (nawet przeciwnikowi, czy wrogowi) można składać takie życzenia… To trzeba zwyczajnie nie być człowiekiem. Nawet przez małe „c”. Zastanówcie się, co robicie. Do czego takie wpisy i taka mowa nienawiści prowadzi? Czego wam życzyć? Odrobiny człowieczeństwa!

Słowna agresja wzmaga się i to jest niezaprzeczalny fakt. Przypominam mój tekst sprzed dwóch lat, zatytułowany „Hejt” [LINK], bo wówczas to słowo i walka z internetowym hejtem (ang. hate – nienawiść) była tematem numer jeden kolejnych dni i tygodni. Dziś jest to „mowa nienawiści”. Przypomnijmy zatem, co to pojęcie oznacza.

Rada Europy definiuje:

Mowa nienawiści to wypowiedzi, które szerzą, propagują i usprawiedliwiają nienawiść rasową, ksenofobię, antysemityzm oraz inne formy nietolerancji, podważające bezpieczeństwo demokratyczne, spoistość kulturową i pluralizm.

Mowa nienawiści wg Rady Europy jest sprowadzona do okrojonej i ukierunkowanej specyficznie niechęci czy uprzedzenia, a nie zjawiska jako takiego. I prawdą jest, co podkreślają niektórzy komentatorzy, że walka z mową nienawiści wyrosła ze środowisk lewicowo-liberalnych i była stricte ideologicznie inspirowana. Koncentrowała się ona bowiem na mowie nienawiści wynikającej z uprzedzeń rasowych (rasizm, antysemityzm, islamofobia) i homofobicznych czy też szerzej wobec środowisk LGBT. Niechęć kierowana wobec katolików czy chrześcijan lub też osób wyznających tradycyjne wartości nie jest monitorowana i nie mówi się o mowie nienawiści, a przecież pełnych jadu wypowiedzi i wulgarnych wpisów kierowanych pod adresem księży czy też osób deklarujących konserwatywne poglądy nie brakuje. Wystarczy sięgnąć do kont twitterowych aktywnych duchownych, by się o tym przekonać.

Warto jeszcze przypomnieć, zwłaszcza młodszym Czytelnikom, że walka z mową nienawiści ma dłuższą tradycję. Przywołam tylko słynny artykuł Jerzego Urbana, napisany pod pseudonimem Jan Rem, pt. „Seanse nienawiści” (tygodnik „Tu i teraz, nr 38 z 19 września 1984 roku”) nt. Mszy św. za Ojczyznę celebrowanych przez ks. Jerzego Popiełuszkę. Portal Opoka zamieszcza fragmenty owego tekstu piętnującego „nienawiść do komunistów”. Co się stało dokładnie miesiąc później, wszyscy pamiętamy.

Przy Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego powstało Centrum Badań nad Uprzedzeniami (CBU). To interdyscyplinarna jednostka skupiająca psychologów społecznych i socjologów zainteresowanych problematyką stereotypów, uprzedzeń, rasizmu, dyskryminacji i innymi zagadnieniami z obszaru stosunków międzygrupowych.

Centrum prowadzi badania podstawowe i badania stosowane, które realizowane są we współpracy z organizacjami pozarządowymi, m.in. Forum Dialogu Między Narodami, Fundacją im. Stefana Batorego, Fundacją Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego, Fundacją „Ocalenie”, Muzeum Historii Żydów Polskich i innymi instytucjami. W ramach działań Centrum prowadzony jest również Polski Sondaż Uprzedzeń – ogólnopolskie wielowymiarowe badanie postaw wobec mniejszości narodowych i grup etnicznych.

Warto przy okazji odnotować, że najnowszy raport CBU dotyczący polaryzacji politycznej w Polsce wskazuje, iż

Postawy zwolenników partii opozycyjnych wobec zwolenników PiS są bardziej negatywne niż postawy zwolenników PiS wobec zwolenników opozycji – wyborcy partii opozycyjnych żywią bardziej negatywne uczucia, w większym stopniu dehumanizują i mają mniejsze zaufanie do swoich oponentów politycznych niż zwolennicy partii rządzącej.

Zachęcam do lektury całego raportu autorstwa Pauliny Górskiej zatytułowanego „Polaryzacja polityczna w Polsce. Jak bardzo jesteśmy podzieleni” [LINK].

Oczywiste jest więc, że pełne nienawiści, dehumanizujące wypowiedzi są obecne, może nawet w większym stopniu, w dyskursie politycznym niż w innych obszarach. I nie ma co ukrywać, że agresywny ton nie zmniejsza się, tylko wprost przeciwnie, nasila i wzmaga. Każde tragiczne wydarzenie, takie jak: katastrofa smoleńska, w wyniku której śmierć poniosło 96 osób z prezydentem RP na czele, zastrzelenie z broni palnej Marka Rosiaka i ciężkie zranienie nożem Pawła Kowalskiego w biurze poselskim PiS w Łodzi, samospalenie Piotra Szczęsnego w Warszawie czy teraz śmiertelne zadźganie nożem prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, nie studziło negatywnych emocji lub wyciszało je tylko na chwilę, by wzniecać je na nowo z jeszcze większą siłą. Wydaje mi się, że w pewnym stopniu działa tu także ogólna prawidłowość, którą opisałam w tekście „Czy tragedia musi dzielić?” [LINK]. Tragiczne zdarzenia nawet bliskich sobie ludzi częściej dzielą niż łączą. Zwaśnionych dzielą tym bardziej.

Problem mowy nienawiści nie jest więc wcale wydumany, może raczej należałoby precyzyjniej go zdefiniować i próbować szukać środków zaradczych, by studzić agresję słowną. Apele i odezwy z biciem się w cudze piersi na pewno do tego się nie przyczynią. I nie obraza osób LGBT czy uprzedzenia rasowe są najpoważniejszym problemem w Polsce. Obrażani są w równym stopniu ludzie przyznający się do konserwatywnych poglądów, duchowni i inni. Odnoszę nawet wrażenie, iż jest większe przyzwolenie na obrazę konserwatystów, natomiast obserwować można znaczne przeczulenie już nawet nie na raniące słowa, ale krytykę postaw postępowo-liberalnych. Używanie, wydawałoby się adekwatnych określeń, np. nazwanie aborcji zabiciem nienarodzonego dziecka, spotyka się z gwałtownym oporem. Nie mówiąc już o określeniu skłonności homoseksualnych jako nienaturalnych. Tu nie chodzi wcale o brutalny, obraźliwy język, tylko wyrażane poglądy inne niż tzw. postępowe.  

Potrzebna jest więc dogłębna diagnoza brutalizacji języka i przyczyn tego zjawiska, bowiem walka z mową nienawiści nie może być nałożeniem kagańca i łamaniem podstawowej w demokracji wolności, jaką jest swoboda wypowiedzi, czyli wolność słowa. Nie wszystko da się rozstrzygnąć zapisami prawa i nie każdej racji można dochodzić na drodze sądowej. Chodzi o zmianę mentalności, społecznych postaw, a nie postawienie przy każdym strażnika, który będzie go kontrolował, czy jak chciał np. o. Ludwik Wiśniewski, notowanie wypowiedzi księży podczas homilii w kościele. Już to przecież przerabialiśmy, a żarliwy antykomunista, jakim był inwigilowany przez SB zakonnik, powinien mieć do tego szczególną awersję, a nie polecać to w nowej, liberalnej odsłonie.

Dopuszczalna krytyka (a bez krytyki demokracja jest ułomna), aby nie była mową nienawiści, powinna spełniać podstawowe kryteria.

1)     PRAWDA. Nie wolno celowo wprowadzać w błąd, podając nieprawdziwe, oszczercze informacje. Nie powinno się też powielać i rozpowszechniać informacji niesprawdzonych, niepotwierdzonych i przez to, być może fałszywych.

2)     JĘZYK. Nawet najsurowszą krytykę można wyrazić kulturalnym językiem, nie tylko bez wulgaryzmów (przy okazji przypominam mój tekst „Wulgaryzmy” [LINK]), ale niepotrzebnych epitetów. Zawsze argumenty przemawiają mocniej niż obraźliwe określenia.

3)     INTENCJE. Ważny jest cel takiej wypowiedzi. Jeśli chodzi o to, żeby zwrócić uwagę na przedmiot krytyki (postawy, poglądy, działania), a nie chęć upokorzenia, wdeptania w ziemię, poniżenia, dehumanizację.

4)     NAWOŁYWANIE DO DZIAŁANIA. W żadnym wypadku nie wolno nawoływać do działań nagannych, przestępczych, do czynnej agresji, ani takich poczynań pochwalać.

To wszystko pokazuje, że głównym problemem nie tyle jest mowa nienawiści, co sama nienawiść. Bo to ona pcha człowieka do złych myśli, krzywdzących, brutalnych słów i – być może – do nagannych, a nawet zbrodniczych czynów.

„Nie jest jak inne uczucia.
Starsza i młodsza od nich równocześnie.
Sama rodzi przyczyny, które ją budzą do życia.
Jeśli zasypia, to nigdy snem wiecznym.
(…)
Jest mistrzynią kontrastu
między łoskotem a ciszą,
między czerwoną krwią a białym śniegiem.
A nade wszystko nigdy jej nie nudzi
motyw schludnego oprawcy
nad splugawioną ofiarą.
Do nowych zadań w każdej chwili gotowa.
Jeżeli musi poczekać, poczeka.
Mówią, że ślepa. Ślepa?
Ma bystre oczy snajpera
i śmiało patrzy w przyszłość
– ona jedna.”

pisała w wierszu „Nienawiść” Wisława Szymborska.

Nienawiść to bardzo silne uczucie niechęci wobec kogoś lub czegoś, często połączone z pragnieniem, by obiekt nienawiści spotkało coś złego.

Bywa przeciwstawiana miłości i opisywana jako męczące uczucie, następujące w wyniku bólu związanego ze zranieniem, zdradą, oszukaniem. Przybiera czasem postać obsesyjną: żądza zemsty jest tak silna, że osoba nią zawładnięta nie jest w stanie przestać o niej myśleć. Wówczas nienawiść jest głównym motywem jej działań i bardzo silnym bodźcem wpływającym na percepcję rzeczywistości.

Może przejawiać się różnie: gestem, czynem, agresją, ale też milczeniem, ostracyzmem, wykluczeniem, ignorowaniem itp. Najgorsze, że jest odczuwana, kształtuje myślenie i wizerunek przeciwnika. To nienawiść sprawia, że widzi się w nim tylko złe cechy, które są często wyolbrzymiane do karykaturalnych rozmiarów.

Najgorsze jest:

1) Pielęgnowanie poczucia krzywdy, wypominanie przeszłych win i stałe do nich wracanie,

2) Dostrzeganie w przeciwniku tylko tego, co złe i interpretowanie wszystkiego na jego niekorzyść.

3) Przypisywanie zawsze, nawet gdy fakty temu przeczą, złych intencji.

4) Uogólnianie każdego, nawet drobnego incydentu, tzn. wyciąganie uogólniających wniosków z każdego zdarzenia.

5) Postawa „im gorzej tym lepiej”, tzn. niechęć do jakiejkolwiek zmiany, odrzucanie każdego przyjaznego gestu.

6) Niedostrzeganie własnych win w tworzeniu klimatu wojny wszystko tylko oni.

7) Wieczne wracanie do początku, czyli spór o to kto zaczął.

Czy polską polityką rządzi nienawiść? Odnoszę wrażenie, że w dużej części tak. Powstrzymanie mowy nienawiści to tylko wyciszenie jednego z jej zewnętrznych przejawów, a nie likwidacja przyczyny. To jak leczenie zapalenia płuc syropem od kaszlu.

Dlatego tak ważne jest prawdziwe pojednanie głównych aktorów sceny politycznej, których wszyscy jesteśmy w pewnym sensie zakładnikami. Pojednanie prawdziwe, a nie takie „na niby” jak w serialu „Ranczo” pomiędzy braćmi bliźniakami wójtem i proboszczem. Nie o teatralny gest chodzi, tylko proces prowadzący do poprawy relacji. Bo pojednanie jest wyborem i procesem, który trzeba samemu w sobie wypracować. Gdy nie będzie nienawiści w sercu, nie będzie i mowy nienawiści.

Może warto posłuchać polityka prawej strony sceny politycznej, byłego premiera Jana Olszewskiego, który mówi, że rządzący i opozycja muszą umieć ze sobą normalnie rozmawiać.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Olszewski.jpg

– Niech ta wielka tragedia, jaka wydarzyła się w Gdańsku, stanie się przyczynkiem do wielkiego pojednania, zgody i wzajemnego przebaczenia między Jarosławem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem i Lechem Wałęsą, jak również między innymi politykami – podkreśla. Jan Olszewski wyraża nadzieję, że stanie się to teraz. – Apeluję o to i wierzę, że tak się w końcu stanie – kończy były premier.

Czy to zupełnie nie do wyobrażenia? Nierealne myślenie życzeniowe starszego pana, który chciałby dożyć jakiejś normalności w polityce?

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Dxxj9HOWoAAc-Gz-1024x576.jpg

Pierwszym krokiem ku normalizacji tych relacji (wcześniejsze próby odrzucano) było spotkanie premiera Mateusza Morawieckiego z przedstawicielami wszystkich klubów i kół poselskich w piątek 25 stycznia. Nie zostało zbojkotowane przez opozycję i przebiegało w rzeczowej, poważnej atmosferze.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie 4468d121a0c52f33f2481b31d771.jpg

Władysław Kosiniak-Kamysz wystąpił z propozycją akcji #ZnakPokoju i przekazał go Mateuszowi Morawieckiemu, Robertowi Mazurkowi i Rafałowi Trzaskowskiemu. Żaden z nich nie odmówił. Szef PSL zachęca do kontynuowania jego pomysłu.

Jest nadzieja na ucywilizowanie politycznych sporów czy to tylko puste, PR-owskie gesty? Zapraszam do dyskusji!

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

15 komentarzy

  1. kadras1975@gmail.com' Mariusz pisze:

    Ważny temat.Taka pierwsza refleksja:Dlaczego w większości wiąże się z polityką?Dlaczego nie dotyczy np.muzyki?Politycy powinni zrobić rachunek sumienia.Coś się takiego dziwnego z nimi porobiło że zamiast rozsądkiem,chęcią zmiany na lepsze,wolą grać na naszych emocjach.Naszą winą jest to że ulegamy.Może czas dać im „bana”?Tylko jak?

  2. jerzpolski@wp.pl' jurek pisze:

    Wg mnie źródło nienawiści tkwi w potrzebie człowieka dominowania nad innymi.
    Czasami ta potrzeba jest tak silna, że człowiek zaczyna wykorzystywać do osiągnięcia tego celu wszystkich możliwych środków; w myśl zasady – cel uświęca środki.

  3. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Pod zapowiedzią tego tekstu na Facebooku na uwagę zasługuje obszerny komentarz, który przytaczam w całości:

    Urszula Kwiatkowska- Sznerch

    Ewo, przeczytałam tekst M. Wanke – Jakubowskiej .Definicje są bardzo precyzyjne i NIENAWIŚCI i MOWY NIENAWIŚCI. I autorka ma racje, że najpierw jest nienawiść, a potem…mowa i różne inne przejawianie nienawiści…

    Tylko trzeba jeszcze powiedzieć, skąd wyrasta nienawiść? I tu jest coś na kształt błędnego koła. Każdy człowiek ma godność, ma potrzebę kochania i bezpieczeństwa, bycia szanowanym, docenionym… Czy każdy człowiek jest dobrze traktowany? szanowany? doceniony? kochany? NIE. Wszyscy ci, którzy są podle traktowani, poniżani, wykluczani, ranieni psychicznie i potrącani, bici stają się mniej ufni, mniej gotowi do pomocy, do współpracy, do bycia życzliwymi i w końcu stają się DRAŻLIWI< ZŁOŚLIWI< DOKUCZLIWI< MŚCIWI. A w końcu - pełni nienawiści i morderczych działań...To jest wielki niszczycielski proces. Ten proces ciągle trwa.W Polsce narasta, bo c z ę ś ć ludzi ,którzy mają za sobą szczególnie trudne doświadczenia emocjonalne( wyżej przedstawione) i dość mało doświadczeń pozytywnych, mało MIŁOŚCI ( !!!) , wybrała takich ludzi - niby- polityków ( nie służą całej obywatelskiej wspólnocie, tylko swojej części - wyborcom) i stąd propaganda ,kłamstwa, wykluczanie inaczej myślących i inaczej działających. Takie " wrogie przejęcie" instytucji państwowych i łamanie podstawowych zasad funkcjonowania prawa niszczy żywe relacje między ludźmi! Wzbudza to u innej CZĘŚCI ludzi niepokój, niesmak, zmęczenie, zagubienie i w końcu gniew i wielkie o b u r z e n i e. Te uczucia i idące za nimi działania - protesty, manifestacje, pikiety, petycje... są dowodem na to, że NIE MA po tej stronie nienawiści do ludzi z tej innej części ludzi , tylko do określonych f o r m ich zachowań i działań. Błędne koło? Jak z tego wyjść. Muszą być ustalone między tymi dwiema częściami - grupami ludzi podstawowe wspólne prawa, zasady postępowania, środki naprawcze. I jasno określone g r a n i c e, których NIE MOŻNA PRZEKROCZYĆ.

  4. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Zgadzam się z Autorką, że istotą problemu jest nienawiść, a nie sposób jej wyrażania. Spełnienie czterech warunków, dzięki którym, zdaniem Autorki, krytyka jest dopuszczalna i nie jest mową nienawiści – „prawda”, czyli niewprowadzanie celowo w błąd, albo rozpowszechnianie informacji niesprawdzonych, „kulturalny język”, czyli bez obraźliwych epitetów i wulgaryzmów, „dobre intencje”, których celem nie może być chęć upokorzenia, i nienawoływanie do agresji, nie wyczerpuje tego, co stanowić może pożywkę do negatywnych uczuć: niechęci i nienawiści. Propaganda obu stron żywi się przede wszystkim budowaniem negatywnego wizerunku przeciwnika, a do tego służy głównie selekcja faktów, cytatów, jakże często wyrwanych z kontekstu, czy budowanie skrajnych analogii. Można to robić, jednocześnie perfekcyjnie spełniając wszystkie cztery, sformułowane wyżej warunki. Dlatego dodam do nich warunek piąty – rzetelność. Rzetelność to spojrzenie na zjawisko z uwzględnieniem racji obu stron. To rozumienie wrażliwości i jednych, i drugich. To uwzględnienie kontekstu wypowiadanych słów, czynionych gestów, albo ich zaniechanie. Rzetelność uważam za cnotę najważniejszą, cechuje ona między innymi tzw. symetrystów, traktowanych pogardliwie przez „żołnierzy” obu zwaśnionych stron, czyli ich twardy elektorat. Bo oni łowią tylko to, co potwierdza ich wybór, sympatie i antypatie. Nie dają wiary, albo lekceważą wszystko, co mogłoby temu przeczyć, albo to osłabiać. A przecież rzetelność powinna cechować nie tylko dziennikarzy i publicystów, ale także konsumentów medialnej strawy. Wymaga ona podjęcia próby spojrzenia na rzeczywistość z przeciwnego do własnego punktu widzenia, zrozumienia racji, a nie ich potępiania. Wymaga wysiłku i pewnej rezygnacji. Rezygnacji z tego, że zawsze to ja mam rację, podzielenia się tym komfortem posiadania racji z oponentem. To próba zrozumienia, że każdy ma inną pamięć, także tę emocjonalną. Wymaga to szacunku dla innych, a nie klasyfikowania ich jako wrogów, z jednej strony wyzbytych patriotyzmu i przywiązania do tradycji złodziei, z drugiej niecywilizowanych obskurantów i ciemniaków. Tak w uproszczeniu widzą siebie nawzajem przedstawiciele zwaśnionych plemion. Trzeba zacząć od uznania w swoim sercu i sumieniu prawa innych do odmiennych poglądów i sympatii. Nieoceniania ich z powodu politycznych poglądów. Niemożliwe? Nie, ale bardzo trudne. Dlatego w to pojednanie nie wierzę.

  5. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Pod zapowiedzią tego tekstu na moim profilu na Facebooku pojawiły się komentarze – jeden z nich przytoczyła wyżej moja siostra. Pozwolę sobie dodać drugi, napisany przez Bogdę Lenart-Turko:
    Dobrze napisane i to co Maria Wanke-Jerie napisała i to co napisała Urszula Kwiatkowska-Sznerch. Tylko najtrudniej napisać jak to zrobić nawet w życiu prywatnym sąsiedzkim, ciągle toczą się sprawy w sądach, ktoś próbuje łagodzić i … znów, czasami nienawiść tak zaślepia, dochodzi do zbrodni. To jest przerażające skoro nawet dwie osoby nie mogą, to jak zrobić by liczne grupy dogadywały się bez nienawiści, złości. Myślę, że czasami wystarczy jedna osoba w każdej grupie, która ma język pełen nienawiści. Przykro mi, że też ja nie mam żadnej mądrej rady, nie znam żadnego lekarstwa. Jedyne, że sama nie rozpowszechniam mowy nienawiści.
    Na ten post odpowiedziała Urszula Kwiatkowska-Sznerch:
    Bardzo dziękuję za dobre słowo o moim komentarzu. Tak, bardzo trudno być wśród osób, które nie lubią siebie…a co dopiero, gdy są rozzłoszczone,” wściekłe” i napastliwe wobec siebie.
    Trochę różnych sposobów jest…ale zawsze to wymaga szczególnych kompetencji i o d w a g i. Są mediatorzy, są negocjatorzy, są psychoterapeuci…Oni mają dużo metod. Jest t y l k o potrzebny do spełnienia jeden warunek: zwaśnieni powinni wyrazić zgodę( !!!) ,że jest im potrzebna pomoc i gotowi są na współpracę z kimś takim. I tu jest szczególny czas…Gdy eskalacja wrogości jest bardziej zagrażająca jakimś interesom o b u zwaśnionych stron niż sam ” temat” tej dotychczasowej walki… To jest bardzo znaczący moment. Waży na nowej decyzji i nowym działaniu. Tak…trzeba po obu stronach propozycji dystansu, oddechu i podjęcia innych kroków, by rozwiązać problem. Tu może być pomocny każdy c z ł o w i e k , który jest autorytetem dla obu stron.

    • Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

      Dodam komentarz Gabriela Ławita, też z Facebooka:

      Skąd ten nagły fokus na „mowę nienawiści”? Ten niemiły fenomen istnieje od dawna. Pana Adamowicza zabił świr. Mimo 30 lat od upadku komunizmu, ludzie nie nauczyli się, że człowiek mający inne zdanie, niekoniecznie jest naszym wrogiem. Politycy mogą obrzucać się błotem, to jest ich praca. Ale ten cyrk nie musi się przenosić na resztę społeczeństwa.

      Ludzie, którzy występują w mediach tzn. politycy, dziennikarze i inni celebryci musza się niestety pogodzić z tym, że jakieś chore umysły będą ich nienawidzieć, i będą dawały temu wyraz w społecznościowych portalach, korzystając z anonimowości.

      To jest cena, którą płacą za popularność.

  6. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Obiecałam, że nie będę tu powielała obraźliwych treści, ale pod moją zapowiedzią tego tekstu na Facebooku, znana dziennikarka dała kilka screenów z telefonu z niewybrednymi wyzwiskami pod jej adresem zamieszczonymi na Twitterze.

    Odpowiedziałam jej na to: Bardzo to przykre! Robię, co mogę, by łagodzić język i tonować emocje. Cóż, to co przeczytałam po śmierci Jolanty Szczypińskiej czy po odwiezieniu do szpitala na operację Kornela Morawieckiego, przeraża. To już nie jest agresja, to zbydlęcenie.

    Marek Andrzej Obszarny odpowiedział mi: Obawiam się, że zwierzętom mogłyby być przykro. One nie są wredne, chamskie, wyrachowane, megalomańskie, bezgranicznie napastliwe, bezwstydnie nieobiektywne…

  7. gabriellawit@gmail.com' garibaldi pisze:

    Zeby szerzyc nienawisc nie potrzeba brutalnego jezyka. Mozna to zgrabnie robic w „bialych rekawiczkach”. Tylko po co? Zeby pokazac, ze to MY mamy racje, a ci inni sa dranie.

    Polacy sie jeszcze nie nauczyli polityki kompromisow i tolerancji. Niekoniecznie moj adwersarz jest moim wrogiem.

    Jezyk nienawisci czesto jest prezentowany w spolecznosciowych portalach, gdzie anonimowi czytelnicy moga wylewac swoja zolc. Czesto sa to ci sami ludzie. Najlepiej – nie czytac i tyle. Ignorowac.

    Ale nie mozna wylewac dziecka z kapiela. Ludzie maja prawo do krytyki.

  8. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Tylko prawda może nas uchronić od nienawiści. Mowa nienawiści zaczyna się od manipulacji, zaprzeczania faktom – mówi Zbigniew Ziobro podczas debaty sejmowej nad sprawozdaniem Ministra Sprawiedliwości i ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji w sprawie ws. śledztwa dotyczącego śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. To bardzo ważna uwaga. Można używać parlamentarnego języka, mówić spokojnie i z pozoru kulturalnie, ale gdy słowa mijają się z prawdą i to w sposób niekorzystny dla innych, gdy padają oskarżenia niepoparte żadnymi dowodami, to jest to bardziej krzywdzące niż nieprzyjemne określenia lub porównania. Języka nie można całkowicie wykastrować z metafor, porównań czy skojarzeń, bo stanie się niekomunikatywny i bezbarwny.

  9. rafal.kubara@interia.pl' Rafał Kubara pisze:

    Przedstawiła Pani bardzo dogłębną analizę zagadnień związanych z bardzo lansowanym ostatnio tematem mowy nienawiści. Bardzo polecam wszystkim ten tekst jak również zbliżony tematycznie tekst: https://twittertwins.pl/hejt/ . Byłoby bardzo dobrze, gdyby wszyscy w dyskusjach i sporach stosowali się do zasad jakie Pani tu zawarła. Trudno dodać cokolwiek do tego co Pani napisała. Może tyle, że często bardziej niż nawet wulgarne obelgi rani kąśliwe szyderstwo, okazywanie całkowitej pogardy dla drugiego człowieka, jego uczuć i wartości, które są dla niego bliskie.
    Ja pozwolę sobie zanalizować sytuację, która do tej narodowej ( a przynajmniej medialnej i politycznej) debaty o mowie nienawiści doprowadziła. Straszna, szokująca tragedia, której trudno po ludzku nie współczuć. Zostać niespodziewanie napadniętym, przebitym kilkakrotnie nożem i umierać przez wiele godzin – samo wyobrażenie sobie takiego losu przyprawia o drżenie przerażenia. Sprawca – człowiek o niewątpliwie patologicznej osobowości, nie myślący racjonalnie, dumny ze zła jakie wyrządza, egocentryk o subiektywnej „moralności”, stawiający siebie na miejscu Boga. Wiadomo, że był leczony ze schizofrenii, przez wielu ludzi, nawet własną matkę, uważany za brutalnego i niebezpiecznego. Dokładniejsza ocena jego psychiki, poczytalności będzie na pewno długo ustalana przez biegłych psychiatrów. Tak na marginesie to wiele jest znanych okropnych, kryminalnych historii, gdzie ktoś został brutalnie zamordowany, lub zmasakrowany do kalectwa tylko dlatego, że sprawca chciał się dowartościować – poczuć bossem, a nawet Bogiem, panem życia i śmierci.
    Po dokonanym ataku Stefan W. krzyczał, że PO wsadziła go do więzienia, że był tam torturowany. Czy to jest rzeczywisty motyw zbrodni ? Myślę, że musi to być starannie ocenione przez specjalistów z psychologii i kryminalistyki. Ale jeśli by nawet traktować jego słowa na serio to wynika z nich, że dokonał zbrodni z chorej osobistej zemsty, a nie z jakichś politycznych czy ideologicznych powodów. Nie ma też żadnych dowodów, że został przez kogokolwiek, czy cokolwiek zainspirowany. A taka narracja jest prowadzona od pierwszych minut po ataku. Ktoś napisał na TT, że odkąd PiS doszedł do władzy, to więźniowie mogą oglądać tylko TVP, więc można się domyślać co zainspirowało sprawcę. I już cała rzesza ludzi, dla których to było wygodne przyjęło i zaczęło powielać 2 „fakty”:
    1) że więźniowie mogą oglądać, tylko Telewizję Polską
    2) że Stefan W. działał zainspirowany „mową nienawiści” wobec prezydenta Gdańska prowadzoną w TVP.
    Czy ktoś to zweryfikował? Po co jeśli to pasuje do założonej tezy.
    Dziennikarze jako grupa zawodowa nie cieszą się w naszym kraju szczególną estymą. Przeciwnie często spotykają się z niechęcią i różnymi zarzutami. Wszyscy wiedzą że większość mediów jest mocno zaangażowana w polityczną wojnę i nieobiektywna. Mimo to dotąd szczęśliwie nie było w Polsce jakichś poważniejszych przejawów agresji wobec dziennikarzy na tle politycznym. Można powiedzieć, że plakietka „media” działa jak tarcza. Czy ci redaktorzy, którzy tak ochoczo i podkreślam BEZ ŻADNYCH DOWODÓW obarczają swoich kolegów z mediów publicznych odpowiedzialnością za brutalne morderstwo (używając często wobec nich pogardliwych określeń), zdają sobie sprawę, że mogą doprowadzić do sytuacji, że ta psychologiczna moc plakietki przestanie być skuteczna?
    Kilka dni po zabójstwie prezydenta Adamowicza słuchałem wywiadu z byłym senatorem, starszym już człowiekiem, uważanym w swoim środowisku za autorytet. Oczywiście na początku była wyrażona nadzieja, że to co się zdarzyło „skłoni do opamiętania, do powstrzymania się od nienawistnego języka”. Ale już w następnym zdaniu było kategoryczne stwierdzenie, że to co zaszło w Gdańsku to mord polityczny, za który pełną odpowiedzialność ponosi partia rządząca. Potem usłyszeć można było określenia typu: „nasi wrogowie” lub „ci straszni, ksenofobiczni, antyeuropejscy nacjonaliści”. Naprawdę żal mi tego człowieka, że mówiąc kolokwialnie tak odpłynął, zapętlił się mentalnie w ideologicznej nienawiści. Nienawiści szerzonej w imię walki z bardzo jednostronnie pojmowaną mową nienawiści.
    W mediach mowa nienawiści stała się podstawowym tematem. Owszem zdarzają się rzeczowe i mądre wypowiedzi ludzi szczerze zatroskanych hejtem , ale nachalne wiązanie tego tematu z tragedią do jakiej doszło w Gdańsku uważam za polityczną manipulację. Na czystą logikę wałkowanie kwestii mowy nienawiści w kontekście zbrodni dokonanej przez chorego psychicznie bandziora wygląda tak jakby po tragicznym wybuchu wulkanu prowadzono akcje pogadanek o szkodliwości palenia papierosów. Tylko oczywiście polityka nie opiera się na logice, ale na manipulowaniu emocjami.
    Niewątpliwie, jak to celnie Pani napisała, to nie mowa nienawiści jest zasadniczym problemem, ale nienawiść. Nie ma hejtowania bez nienawiści, i to nad zmniejszeniem poziomu złych emocji trzeba się zastanawiać. Druga ciekawa uwaga zawarta jest w komentarzu pani Marii Wanke-Jerie: tylko prawda może nas uwolnić od nienawiści. Nie jest możliwe żadne prawdziwe pojednanie oparte na kłamstwie. Z drugiej strony wiele racji jest w znanej maksymie Georga Orwella: „Im bardziej społeczeństwo dryfuje od prawdy tym bardziej nienawidzi tych, którzy ją głoszą. Prawda jest (wg mnie: raczej uważana jest za) nową mowę nienawiści”. Wspaniałym i tragicznym przykładem na celność tej maksymy jest przywołany przez Panią błogosławiony ksiądz Jerzy Popiełuszko. I tu można przejść do jego życiowego kreda: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” Od czego należy zacząć zwalczając nienawiść czy mowę nienawiści? –Od SIEBIE. Na pewno warto przemyśleć i zastosować to co napisała Pani o różnicach między krytyką a mową nienawiści czy rady zwarte w tekście https://wszystkoconajwazniejsze.pl/eryk-mistewicz-dekalog-antytrollingu/ Uważam, że naprawdę można dyskutować i nie dać się sprowokować do sprowadzenia wymiany zdań do poziomu hejtu.
    Jeśli chodzi o temperaturę walki politycznej, to myślę, że można zaapelować do stronników wszystkich partii politycznych, by popierali tych polityków, którzy potrafią sensownie dyskutować o realnych problemach i wyzwaniach jakie stoją przed naszym krajem, a nie tylko obrzucać oskarżeniami politycznych konkurentów. Warto obserwować polityków i może głosować na kandydatów ze środka listy.

  10. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Kolejny ciekawy komentarz pojawił się na Facebooku pod zapowiedzią tego tekstu:

    Krzysztof Kwasiżur: Od dawna można zauważyć przyzwolenie społeczne na hejt na forach, agresywne komentarze, itp. Nikt nie przywołuje do porządku autora agresywnych komentarzy na fb czy innych portalach społecznościowych, choć wszyscy je czytają. Nikt nie karci nastolatka, który na naszych oczach rzuca śmieci na ulicę. Myślę że wszyscy ponosimy winę za grzech zaniechania. To my wychodowaliśmy hejterów, mówców nienawiści i stalkerów.

  11. jerzpolski@wp.pl' jurek pisze:

    Wiele było słów na temat powiązania nienawiści z polityką, wolności do wypowiedzi, prób rozwiązania problemu.
    Czy nie warto zastanowić się nad źródłem nienawiści. Nienawiść określa negatywny stosunek do innych. Czy można nienawidzić siebie ? Nie. Człowiek nie jest samotna wyspą i od niego zależy jak będzie jego relacja z innymi.
    Relację buduje się przez komunikację. Najpierw uczymy komunikować się z konkretną osobą.
    Najważniejsze są kontakty interpersonalne, ale niezbędne do przekazywania dobrych wzorców życiowych, do wychowywania. Jeżeli zachowanie bliskiej osoby mi się nie podoba, to muszę ją upomnieć, ale w z kulturą i miłością, taktownie – w cztery oczy. Często potrzebna dłuższa rozmowa. Jeśli mimo naszych wielu starań nie osiągniemy porozumienia, to wtedy można poszukać mediatora. Stosując się do tych zasad budujemy atmosferę zachowania. Najczęstszym błędem prowadzącym do budowania atmosfery nienawiści jest krytykowanie kogoś w obecności osób trzecich. Podobne zjawisko na większą skalę można zaobserwować w internecie.
    Uważam, że zamiast komentarza krytyki publicznej np. na Facebook’u lepiej napisać bezpośrednio swoje uwagi do osoby , której to dotyczy i wtedy reakcja odbiorcy nie będzie tak gwałtowna, a nawet jeśli będzie agresja, to nie przeniesie się na forum.

  12. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Dziękuję za dyskusję i zainteresowanie podjętym przeze mnie problemem mowy nienawiści, jak i samej nienawiści, która ową mowę inspiruje. Dziękuję za wiele cennych uwag, prób szukania przyczyn eskalacji negatywnych emocji i brutalizacji języka. Do sformułowanych przeze mnie czterech zasad, które powinny być spełnione, by nie używać mowy nienawiści, moja siostra dodała piątą – rzetelność i uważa ją za najważniejszą. Wskazywano, że źródło nienawiści tkwi w potrzebie dominacji (Jurek), że można ją opanować przez większy dystans do siebie i swoich przekonań, aby móc w spokoju wysłuchać drugą stronę (Urszula Kwiatkowska-Sznerch), a Bogda Lenart-Turko wyznała, że najtrudniej o brak nienawiści w relacjach towarzyskich czy sąsiedzkich, gdzie spór coraz częściej kończy się w sądzie. „Można używać parlamentarnego języka, mówić spokojnie i z pozoru kulturalnie, ale gdy słowa mijają się z prawdą i to w sposób niekorzystny dla innych, gdy padają oskarżenia niepoparte żadnymi dowodami, to jest to bardziej krzywdzące niż nieprzyjemne określenia lub porównania” – napisała moja siostra w kolejnym komentarzu. Rafał Kubara radził, by zaapelować do stronników wszystkich partii politycznych, aby popierali tych polityków, którzy potrafią sensownie dyskutować o realnych problemach i wyzwaniach, jakie stoją przed naszym krajem, a nie tylko obrzucali oskarżeniami politycznych konkurentów. Krzysztof Kwasiżur uważa z kolei, że wszyscy ponosimy winę za grzech zaniechania. To my wyhodowaliśmy hejterów, mówców nienawiści i stalkerów. Znana korespondentka zagraniczna TVP pokazała screeny z telefonu, zawierające wulgarne wpisy kierowane pod jej adresem. Cóż, można tylko ubolewać.

    Życie dopisało ciąg dalszy. Tydzień,który minął od publikacji tego tekstu, obfitował w wydarzenia, jeszcze bardziej podnoszące temperaturę sporu. Były i publikowane w Gazecie Wyborczej taśmy z Nowogrodzkiej, i opowieść o rzucaniu kamieniami w dinozaury oraz tłumaczenie gafy freudowską pomyłką, była sexafera z fasolką po bretońsku w tle i w końcu atak na dziennikarkę TVP, której blokowano dojście do zaparkowanego przed budynkiem telewizji samochodu. Wszystko, a zwłaszcza ostatnie z opisanych zdarzenie, wywoływało wzmożenie w sieci i eskalację agresji, nawet w pozornych aktach ubolewania z powodu fizycznej napaści. Z jednej strony przesada w drążeniu tematu (wielogodzinne wydanie specjalne TVPinfo i ciągłe powtórki nagrania), z drugiej zaś opinie w stylu: „sama sobie zasłużyła”. Niepotrzebny i jątrzący był – moim zdaniem – wpis przewodniczącego Rady Europejskiej, który pozwolił złapać wiatr w żagle różnej maści hejterom. Zresztą, pomijając pomyłkę o 65 milionów lat, opowieść o rzucaniu kamieniami w dinozaury była zachętą do obrzucania słownymi kamieniami tak długo, żeby na tyle osłabić przeciwnika, by go można było pokonać. Pomyłka osłabiła wymowę wyrazistego, metaforycznego przekazu. Takie wypowiedzi inspirują gwałtowną reakcję drugiej strony, wystarczy zajrzeć do Twittera, by przekonać się, jak agresywne, szydercze i nienawistne wpisy są odpowiedzią na te zaczepki. I to nie tylko autorstwa anonimowych trolli.

    „Przygnębiające info. Naukowiec z poważnym dorobkiem wybuczany przez kolegów – naukowców na konferencji. Bo jest „pisiorem”, na dodatek katolikiem. IMO nienawiść degraduje także normalnych niegdyś naukowców, nie tylko sędziów, dziennikarzy, aktorów” – napisała Alina Petrowa, autorka świetnego tekstu w Katolickim Tygodniku „Niedziela” nt. mowy nienawiści http://www.niedziela.pl/artykul/40594/Mowa-nienawisci-–-katolicy-wykluczeni-z.

  13. anna-drozdowska@wp.pl' Anna pisze:

    Tekst jest wszechstronnym ujęciem problemu z uwzględnieniem specyfiki polityki w Polsce. Bardzo mi się podoba, choć zjawisko ujmuję nieco inaczej, co wynika raczej z indywidualnej perspektywy. Nie mam złudzeń, że nastąpi powrót do cywilizowanej wymiany opinii na forum publicznym. Tak czy inaczej, zobowiązanie do eliminacją wszelkich patologicznych form komunikacji pozostaje.

  14. krzyskwasizur@interia.pl' Małgorzata pisze:

    Krzysztof Kwasiżur jest znanym literatem i krytykiem literackim – więc można założyć, że ma szerokie spojrzenie na sprawę hejtu.
    Też uważam że to my – społeczeństwo ponosimy istotną winę za wzrost poziomu agresji.
    Proszę zauważyć że kiedyś istniało coś takiego jak „kontrola społeczna”; młody człowiek nie zachowywał się źle, bo wiedział, że pierwszy napotkany przechodzień zwróci mu uwagę!
    Teraz ta „kontrola społeczna” nie działa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *