Czy mamy kłopot z Marszem Niepodległości?

„Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy…”. Wydawałoby się, że to, co powinno łączyć wszystkich Polaków bez względu na poglądy polityczne, wiek, wyznanie czy pochodzenie, to radość z polskiej państwowości, niepodległego, suwerennego państwa, którego przez tyle lat w nieodległej przeszłości nie mieliśmy. Jednak przez lata Narodowe Święto Niepodległości 11 listopada, mimo licznych przedsięwzięć na szczeblu centralnym i lokalnym, w którym tak chętnie uczestniczą i starzy, i młodzi, wciąż dzieli. Dlaczego?

Trochę historii

Przypomnijmy, święto 11 listopada zostało ustanowione przez Sejm II Rzeczypospolitej 23 kwietnia 1937 roku, zniesione ustawą Krajowej Rady Narodowej z 22 lipca 1945 roku i przywrócone przez Sejm PRL jeszcze w czasie trwania obrad Okrągłego Stołu 15 lutego 1989 roku jako święto państwowe i dzień wolny od pracy. Wtedy też nadano obowiązującą do dziś nazwę Narodowe Święto Niepodległości.

W okresie PRL, kiedy 22 lipca celebrowano rocznicę ogłoszenia Manifestu PKWN zwanego o ironio Świętem Odrodzenia Polski (w rzeczywistości dokument został zatwierdzony przez  Stalina 20 lipca 1944 roku, a PKWN był marionetkowym organem złożonym z polskich komunistów powołanym w Moskwie, funkcjonującym pod polityczną kontrolą generalissimusa), obchody rocznicy odzyskania niepodległości w dniu 11 listopada organizowane były nielegalnie przez środowiska niepodległościowe, głównie piłsudczykowskie. Organizatorzy i uczestnicy tych uroczystości często byli represjonowani przez ówczesne władze komunistyczne. Wyjątek stanowiły lata 1980–1981, kiedy dzięki „Solidarności” przywrócono Świętu Niepodległości należne miejsce w świadomości społecznej. W latach osiemdziesiątych delegacja władz państwowych w dniu Święta Niepodległości składała wieniec przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Niezależnie od władz, środowiska opozycyjne organizowały własne obchody. Przez te wszystkie lata aż do lutego 1989 roku nie było jednak oficjalnego państwowego święta niepodległości i dnia wolnego od pracy.

Współcześnie obchody Narodowego Święta Niepodległości z udziałem najwyższych władz państwowych odbywają się na pl. Piłsudskiego przez Grobem Nieznanego Żołnierza, a dodatkowo uzupełniają je liczne imprezy centralne, jak: Bieg Niepodległości organizowany od 1989 w Warszawie, Koncert Niepodległości organizowany od 2009 roku w Muzeum Powstania Warszawskiego, wykłady i inscenizacje historyczne, koncerty patriotyczne czy parady ulicami miast, przygotowywane przez lokalne samorządy jak np. Radosna Parada Niepodległości we Wrocławiu czy Parada Niepodległości w Gdańsku. Wszystkie one mają charakter oficjalny, tzn. organizatorami są władze państwowe lub samorządowe.

Warto dodać, że wrocławska parada jest jedną z największych tego typu manifestacji w Polsce, a pierwsza, w której wzięło udział ponad 10 tys. osób, przeszła w 2002 roku. Wrocław niewątpliwie wyróżnia się pozytywnie, także tym, że w oficjalnych uroczystościach uczestniczą politycy różnych opcji tak w przeszłości, jak i obecnie.

Od kilku lat współorganizatorem wrocławskich uroczystości jest Centrum Historii Zajezdnia, które przygotowuje bogaty program różnorodnych wydarzeń towarzyszących.

Geneza Marszu Niepodległości

Na początku pierwszej dekady XXI wieku pojawiły się inicjatywy oddolne, zapoczątkowane przez środowiska narodowe, takie jak Młodzież Wszechpolska i ONR. W Warszawie był to Marsz Niepodległości, który do 2009 roku nie cieszył się dużą popularnością, brało w nim bowiem udział zaledwie kilkaset osób. Narodowcy zaczęli organizować podobne marsze w innych miastach, np. w 2010 roku po raz pierwszy przeszedł przez Wrocław Marsz Patriotów organizowany przez Narodowe Odrodzenie Polski. Dominowały w nim hasła nacjonalistyczne i antyunijne, nie były to jednak liczne demonstracje.

Od 2010 roku do warszawskiego Marszu Niepodległości dołączyły środowiska z różnego rodzaju organizacji prawicowych oraz kibicowskich. To właśnie wtedy doszło do pierwszych starć z policją, blokady marszu przez środowiska lewicowe, czyli Porozumienie 11 Listopada, w którego skład wchodziły m.in. Kampania Przeciw Homofobii, „Krytyka Polityczna”, Stowarzyszenie „Nigdy Więcej” i Młodzi Socjaliści, a w konsekwencji marszom towarzyszyły incydenty związane z niszczeniem i dewastacją mienia. Interwencje policji przynosiły wiele zatrzymań z obu stron. Właśnie wtedy pod zarzutem czynnej napaści na policjantów został zatrzymany blokujący marsz Robert Biedroń. Ale to, co zdarzyło się w 2010 roku, było ledwo przygrywką do tego, co miało nastąpić później.

Od 2011 roku organizatorem warszawskiej demonstracji zostało Stowarzyszenie Marsz Niepodległości, skupiające zarówno Młodzież Wszechpolską i ONR, jak i inne prawicowe grupy i stowarzyszenia.

Z roku na rok zwiększała się liczba uczestników marszu, a tym samym organizacji blokujących demonstrację. Marsz wzbudzał i nadal wzbudza skrajne emocje, bo z jednej strony biorą w nim udział całe rodziny, zwykli ludzie, którzy chcą zademonstrować swój patriotyzm i przywiązanie do niepodległości Polski, z drugiej zaś pojawiają się kontrowersyjne hasła i transparenty z trudnymi do zaakceptowania napisami, płoną pochodnie i nie tylko one, a regułą jest, że dochodzi do bójek, dewastacji i starć z funkcjonariuszami służb porządkowych. Już w 2011 roku ponad dwie godziny przed rozpoczęciem marszu grupa około stu osób z organizacji lewicowych, próbujących blokować marsz, zaatakowała policjantów, a znajdujący się wśród nich, uzbrojeni niemieccy anarchiści z Antify zaatakowali członków grup rekonstrukcyjnych, ubranych w historyczne mundury. Wtedy to doszło do podpalenia samochodu transmisyjnego TVN24 i próby jego przewrócenia. Policja zatrzymała wówczas ponad 200 osób, w tym 92 niemieckich anarchistów.

Nie inaczej było w latach późniejszych – grupa uczestniczących w marszu chuliganów obrzucała racami i petardami kordon policji chroniący uczestników, a funkcjonariusze zabezpieczający marsz odpowiadali użyciem gazu pieprzowego i broni gładkolufowej. To właśnie wtedy ze strony organizatorów marszu pojawiły się zarzuty o przekroczenie przez policję uprawnień, niedopełnienie obowiązków i rozproszenie zgromadzenia. Były zatrzymania i ranni z obu stron, zarówno uczestników marszu, jak i blokujących, a także wśród policjantów. A potem było jeszcze bardziej, gdy doszło do spalenia „Tęczy” na Placu Zbawiciela i podpalenia budki strażniczej pod Ambasadą Rosyjską. Pojawiły się podejrzenia, że to władza prowokuje owe incydenty.

Marsz Niepodległości za rządów PiS

Od 2015 roku Marszowi Niepodległości, bardzo ściśle chronionemu przez policję i służby porządkowe wystawione przez organizatorów, towarzyszy znacznie mniej incydentów niż w poprzednich latach, jednak wciąż do nich dochodzi. I regułą są kontrowersyjne hasła, race i przywołujące fatalne skojarzenia flagi ONR. Od 2017 roku Marsz Niepodległości został zarejestrowany jako zgromadzenie o charakterze cyklicznym, w związku z tym kontrmanifestacje w pobliżu trasy przemarszu stały się automatycznie nielegalne. Ale to nie tylko nie ograniczyło incydentów, ale wręcz przeciwnie, raczej je inspirowało, bo przeciwnicy nowego prawa demonstrowali swoją dezaprobatę. Głośno o Marszu Niepodległości było też zagranicą, szef liberałów Guy Verhofstadt podczas debaty w Parlamencie Europejskim powiedział, że „na ulice Warszawy wyszło sześćdziesiąt tysięcy faszystów”. Wywołało to zrozumiałe oburzenie organizatorów marszu i wielu jego uczestników. Proces europejskiemu politykowi wytoczył niepełnosprawny ciemnoskóry naukowiec dr Bawer Aondo-Akaa, który brał udział w demonstracji. Z powodu przewlekłości postępowania Sąd Okręgowy w Warszawie przyznał mu 2 tys. zł odszkodowania, ale do rozstrzygnięcia sprawy nie doszło, bowiem Guy Verhofstadt chroniony jest immunitetem.

Marsz w stulecie niepodległości

Szczególny charakter, z racji okrągłego jubileuszu, miał Marsz Niepodległości w roku ubiegłym. Próby jego zakazania przez prezydent Warszawy okazały się nieskuteczne, doszło do porozumienia organizatorów z rządem i tradycyjną manifestację poprzedzał przemarsz przedstawicieli najwyższych władz państwowych z prezydentem Andrzejem Dudą, który wygłosił przemówienie i objął go swoim patronatem. W marszu wziął udział premier wraz z rodziną i członkami rządu, parlamentarzyści, szefowie instytucji centralnych, a także liczne grupy rekonstrukcyjne, zaś w rozpoczętej nieco później manifestacji nieprzebrane tłumy uczestników z biało-czerwonymi flagami, którzy zjechali się z całej Polski. Pod względem frekwencji był to marsz rekordowy, według szacunków policji wzięło w nim bowiem udział 250 tys. osób. Przeszedł prawie bez incydentów, palono jednak race, a także (to chyba jeden taki incydent) spalono flagę Unii Europejskiej. Kontrowersje wzbudzał neofaszystowski charakter włoskiej Nowej Siły, której członkowie zostali zaproszeni do udziału w marszu.

Z racji 100-lecia odzyskania niepodległości zorganizowano mnóstwo różnych imprez, nie tylko 11 listopada, ale i w dniach poprzedzających święto, a także późniejszych – biegi, rekonstrukcje, koncerty, pikniki, parady, wystawy, wykłady, dyskusje panelowe, projekcje filmów… Świętujących w dniu 11 listopada na całym świecie połączyła akcja „Niepodległa do hymnu” – wspólne odśpiewanie hymnu państwowego w samo południe. „Jeszcze Polska nie zginęła” zabrzmiało równocześnie w wielu zakątkach Polski i świata. Refleksje na temat ubiegłorocznych obchodów zawarła moja siostra w tekście „Co zostanie z tych wzruszeń” [LINK]. Polecam Państwu ten tekst.

Nieudane próby

Niemniej, najbardziej spektakularnym i najbardziej masowym wydarzeniem 11 listopada był i jest warszawski Marsz Niepodległości. Wcześniejsze próby zorganizowania w Święto Niepodległości przez władze państwowe marszu, podjęte przez prezydenta Bronisława Komorowskiego pod hasłem „Razem dla Niepodległej” z przemarszem Traktem Królewskim, nie powiodły się – nie dołączyli do niego warszawiacy, a hasło „razem” okazało się puste. Ale i przedstawiciele dziś rządzącej partii, może z obawy przed oskarżeniami o sprzyjanie narodowcom, wyjeżdżali do Krakowa celebrować Święto Niepodległości. Wyjątkiem był rok 2018 z racji okrągłego jubileuszu.

Kłopotliwe hasło, kontrowersyjne logo

Tegoroczny Marsz Niepodległości wzbudzał kontrowersje już na etapie organizacji. I to co najmniej z czterech powodów.

1) „Miej w opiece naród cały!” – takie było oficjalne hasło marszu. Organizatorzy uzasadniali, że celowo wybrano fragment pieśni maryjnej „Z dawna Polski Tyś Królową”, w tym roku doszło bowiem do licznych aktów „antykatolickich, antychrześcijańskich, antynarodowych”. Niewierzący i ludzie innego niż katolickie wyznania poczuli się z tego marszu wykluczeni. Cezary Gmyz, tradycyjnie uczestnik Marszu Niepodległości, jako ewangelik, oświadczył: „Brałem udział w Marszu Niepodległości. Raz z tego powodu stanąłem przed sądem. W tym roku w nim nie pójdę, bo zostałem przez organizatorów wykluczony. Okazało się, że nie mogę mieć polskiej tożsamości nie będąc katolikiem”.

2) Podobnie logo marszu – różaniec w zaciśniętej pięści – raczej nie kojarzyło się z modlitwą. „Zaciśniętą pięścią to się wyłącznie wygraża, ale nigdy modli… To złe jest. Ja twierdzę, że to jest obłęd” – napisał ks. Andrzej Draguła. Pojawiły się porównania do wznoszonych zaciśniętych pięści spod znaku Che Guevary, a Michał Szułdrzyński ocenił, że to profanacja i atak na chrześcijaństwo.

3) Nie zabrakło sporów w związku z Mszą św. poprzedzającą marsz. Organizatorzy, zamawiając Mszę św. za Ojczyznę w rycie trydenckim w kościele pw. Najświętszego Zbawiciela, „zapomnieli” poinformować proboszcza, że to ma być nabożeństwo poprzedzające Marsz Niepodległości. Gdy proboszcz dowiedział się o tym ze strony internetowej Marszu, uchylił wstępną zgodę. Wówczas pojawiły się oskarżenia kierowane pod adresem kard. Kazimierza Nycza o ingerencję i zakaz odprawienia Mszy św. rozpoczynającej Marsz Niepodległości. Msza św. w rycie trydenckim została jednak zamówiona i celebrowana, ale w innym kościele. Godzinę później odprawiona została w zwyczajnym rycie rzymskim, a potem odmówiono wspólny różaniec.

4) Zbieranie podpisów pod obywatelską inicjatywą ustawodawczą „STOP 447” – przy okazji Święta Niepodległości wydaje się co najmniej niestosowne. A to był pierwszy i najważniejszy punkt programu marszu, zamieszczony na stronie internetowej organizatorów. To przecież akcja polityczna, wymierzona w politykę polskiego rządu, który prowadzi w tej sprawie dyplomatyczne uzgodnienia i konsultacje bez blasku kamer.

   

Ale w tym roku na ulicach Warszawy było wyjątkowo spokojne, podczas Marszu Niepodległości zanotowano tylko nieliczne, drobne incydenty, m.in. starcie z Obywatelami RP. Rzecznik stołecznej policji wyraził opinię, że był to najbezpieczniejszy marsz w historii. Według organizatorów wzięło w nim udział około 150 tys. osób. Stołeczny Ratusz oszacował liczbę uczestników na 47 tys. Przypuszczalnie ta pierwsza była zawyżona, druga niższa niż rzeczywista, która  oscylowała wokół 100 tys.

Osobno świętowali przedstawiciele partii rządzącej – prezes PiS wraz z czołowymi politykami składali kwiaty przed Grobem Nieznanego Żołnierza i pomnikiem Marszałka Piłsudskiego wieczorem w dzień poprzedzający Święto Niepodległości, a przedstawiciele Platformy Obywatelskiej zrobili to samo rano 11 listopada, zanim rozpoczęły się państwowe uroczystości. Takie osobne partyjne świętowanie mimo pięknych i uroczystych obchodów pod egidą prezydenta.

* * *

Widać, że kłopot ze Świętem Niepodległości chyba odchodzi do przeszłości. Liczba imprez organizowanych z tej okazji z roku na rok rośnie, z inicjatywami występują instytucje państwowe i samorządowe, a także liczne organizacje i stowarzyszenia. Wzrasta potrzeba świętowania, coraz więcej osób chce w tych różnorodnych wydarzeniach uczestniczyć.

Z jednej strony trzeba przyznać, że to środowiska narodowe i kibicowskie, które przed laty zainicjowały warszawski Marsz Niepodległości, mają swój udział w obudzeniu powszechnej potrzeby demonstrowania uczuć patriotycznych. Nie zapominajmy jednak, że było wiele inicjatyw różnych instytucji, stowarzyszeń, których zadaniem było zaszczepianie dumy z polskości wśród młodzieży, potrzeby oddawania czci bohaterom.

Ale z drugiej strony, środowiska narodowe i kibicowskie, zawłaszczając w jakimś stopniu patriotyzm i symbole narodowe, sprawiły, że ludzie demonstrujący miłość do Ojczyzny i radość z odzyskania niepodległości, nieświadomie udzielają im poparcia. Przedstawiciele głównych partii z kolei, dystansując się od Marszu Niepodległości, dystansują się też od oficjalnych obchodów, chcą podkreślić swoją odrębność i świętują oddzielnie, w swoim gronie, partyjnie.

Czy mamy problem?

Nie udało się nikomu przejąć tego patriotycznego potencjału, który gromadzi warszawski Marsz Niepodległości, dla obchodów państwowych, łączących, takich, jakie są we Wrocławiu, gdzie wojewoda z PiS stoi obok prezydenta miasta z KO i razem świętują, wspólnie śpiewają, cieszą się. Uroczystości współorganizują: prezydent Wrocławia, wojewoda i Centrum Historii Zajezdnia. I tak jest już osiemnasty raz.

A może niech każdy świętuje po swojemu. Ważne, że tak licznie, radośnie i… bezpiecznie. Że chcemy demonstrować swoje patriotyczne uczucia i robimy to na wiele sposobów.

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

13 komentarzy

  1. k.jarkiewicz.ign@gmail.com' Katarzyna Jarkiewicz pisze:

    W 1894 Władysław Reymont wybrał się na pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę, aby napisać reportaż o tym wydarzeniu. On sam i całe środowisko ówczesnej inteligencji odnosiło się do pielgrzymowania bardzo negatywnie: katolicyzm najgorszego sortu, dewocja jak mówiono „brudnych rąk i nóg”, wysyp obłąkańców, życiowych nieudaczników. I te negatywne emocje, ten dystans do ludowej religijności widać w tym reportażu, ale nikt później nie napisał niczego lepszego o polskim pątnictwie, i nikt się do popularności pielgrzymowania nie przyczynił jak Reymont. Estetyka nigdy bowiem nie wygra z etyką, a w triadzie wartości naczelnych: dobro, prawda i piękno to ostatnie jest tylko dopełnieniem, istotnym tak, ale nie naczelnym. Myślę,że z Marszem Niepodległości jest tak jak z pielgrzymką reymontowską: odrzuca estetycznie (bo hasła,bo okrzyki,bo kontrowersyjne zachowania, itp.), ale tam zbiera się naród, który w innych okolicznościach w ogóle by się nie zebrał, bo co ma wspólnego ze sobą babcia odmawiająca różaniec, weteran z Powstania i młodzian z blokowiska z ogoloną głową, co mają ze sobą wspólnego rodziny z małymi dziećmi i rozrywkowi na gazie młodzieńcy, zakonnice i kibole. Nie chcemy zaakceptować,że na Marszu Niepodległości jest Polska i że ona jest właśnie taka, a nie inna. Jeśli ktoś chce zaprotestować wobec takiego obrazu Polski, to nie może tego robić na zewnątrz, bo się od razu ustawia poza społeczeństwem. On musi wejść w ten marsz, jak Reymont w pielgrzymkę, zaakceptować to co jest i dopiero wewnątrz tego dawać własne treści swą postawą, zachowaniem.

  2. ksietczynski@gmail.com' Krzysztof Sietczyński pisze:

    z powodów rodzinnych nie mogłem wczoraj być w Warszawie. Postanowiłem więc wybrać się na oficjalną paradę organizowaną przez władze Wrocławia. Myślałem (znając wyniki tutejszego głosowania), że zastanę tłum radosnych Europejczyków… tymczasem:
    zobaczyłem spęd dzieciaków ze szkół i urzędników Ratusza. zwykłych mieszkańców może setka. Entuzjazm jak na pogrzebie. Ta część społeczeństwa nie zamierza świętować 11 listopada. Nie mówcie mi więc, że Marsz Niepodległości coś zawłaszcza – on wypełnił po prostu pustkę.

    • Maria Wanke-Jerie pisze:

      Byłam już trzeci raz na organizowanej przez wrocławski Ratusz, Centrum Historii Zajezdnia i Wojewodę Dolnośląskiego Radosnej Paradzie Nieppdległości i nie podzielam Pańskiej opinii. Widziałam tłumy mieszkańców na całej trasie począwszy od ulicy Grabiszyńskiej, rodziny z dziećmi z flagami, szalikami i nawet buziami wymalowanymi w biało-czerwone barwy. Na pl. Wolności zebrała się część uczestników, aby razem zaśpiewać Mazurka Dąbrowskiego, a białe i czerwone prostokąty trzymane nad głowami pozwoliły utworzyć polską flagę widzianą z lotu ptaka. A potem długo trwało śpiewanie pieśni patriotycznych przy akompaniamencie Orkiestry Reprezentacyjnej Komendy Wojewódzkiej Policji. Cały zebrany na pl. Wolności tłum śpiewał, wiele osób miało w rękach śpiewniki, które rozdawano. Byłam tam wczoraj. Radosna atmosfera, rodziny z dziećmi, ludzie młodzi i starsi, łopocące flagi…

  3. ewama7@wp.pl' Ewa Mastalska pisze:

    Miałam zamiar iść na Radosną Paradę Niepodległości nawet ubrałam się w barwy narodowe. Ale 10 dowiedziałam się, ze przyjeżdża dawno niewidziana rodzina z innego krańca Polski. Po południu odjechali, ale poszłam z przyjaciółką na spacer do parku, bo bałam się iść na demonstrację w centrum. Myślę że jest czas by się cieszyć z wolnego kraju, tak jak jest np. w USA czy we Francji

  4. ksietczynski@gmail.com' Krzysztof Sietczyński pisze:

    to oczywiście moje wrażenie i jest niewątpliwie związane z porównaniem tego wydarzenia (byłem pierwszy raz) z Marszem Niepodległości w Warszawie, w którym uczestniczę dość regularnie. Dla mnie wpada tak jak napisałem. Może gdybym nie miał porównania mógłbym się z Panią jakoś zgodzić. A ludzie na Placu Wolności z lotu ptaka w reklamóece Urzędu Miasta nie wyglądają na nieprzebrane tłumy… Jakbyśmy nie czarowali rzeczywistości.
    Choć samą akcję doceniam – jak piszę – sam wziąłem udział. Ale w mojej opinii nie ma ona odzewu jakiego bym się spodziewał. Czego szczerze żałuję

  5. jaroslaw.hyk@gmail.com' Jarosław pisze:

    Nie tyle z tym świętem mamy problem, co z jego wykorzystywaniem do celów z tym świętem sprzecznym. Ludzie którzy odwołują się do organizacji narodowych o tradycjach anty-niepodległościowych i w kontrze do Piłsudskiego świętują odzyskanie niepodległości. I jeszcze robią to w sposób uwłaczający zasadom współżycia społecznego, z agresją wobec innych i ksenofobią. Przy cichej aprobacie władz i Kościoła. Nie było by tego, gdyby władze państwowe i ludzie Kościoła w sposób jednoznaczny, kategoryczny i powszechny odcięły się nie tylko od niektórych haseł i zachowań, ale od nacjonalizmu, neofaszyzmu, ksenofobii i propagujących te nienawistne idee organizacji.

  6. Maria WANKE-JERIE pisze:

    We Wrocławiu, mimo że od 18 lat organizowana jest Radosna Parada Niepodległości, co roku środowiska narodowe organizują odrębny Narodowy Marsz Niepodległości, podczas którego dochodzi do różnego rodzaju incydentów i starć z policją. W roku ubiegłym prezydent Rafał Dutkiewicz w porozumieniu z prezydentem-elektem Jackiem Sutrykiem wydał zakaz jego organizacji. W uzasadnieniu decyzji napisano: „Organ gminy po przeanalizowaniu całokształtu okoliczności i dowodów zgromadzonych w sprawie stwierdza, iż może dojść do naruszenia przepisów (…) poprzez odbycie planowanego zgromadzenia, którego przebieg wyczerpywałby ustawowe znamiona przestępstw i wykroczeń stypizowanych w w/w. przepisach tj. znieważania osób, nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych oraz udział w zgromadzeniu osób posiadających przy sobie wyroby pirotechniczne lub inne niebezpieczne materiały i narzędzia”. Sąd, do którego odwołali się organizatorzy, jednak tę decyzję uchylił. W tym roku prezydent Sutryk nie zakazywał marszu, ale zapowiedział jego rozwiązanie, gdy tylko dojdzie do zakazanych przez prawo incydentów. Ze względu na organizowany po raz pierwszy Bieg Niepodległości w centrum Wrocławia marsz środowisk narodowych, którego jednym z organizatorów jest były ksiądz Jacek Międlar, przeniósł się z centrum miasta na Wyspę Słodową. Jego hasłem było „Żeby Polska była Polską”. Wzięło w nim udział kilka tysięcy osób. Wyruszyli z Wyspy Słodowej, by następnie przejść ul. Dubois do mostu Sikorskiego i na plac Jana Pawła II. W ciągu pierwszych 15 min. policja wystosowała do manifestantów aż cztery ostrzeżenia. Po chwili manifestacja została przerwana. Powodem były antysemickie okrzyki i odpalone race.
    Maszerujący stali na ulicy, otoczeni kordonem policji, który nie przepuszczał demonstrantów. Uczestnicy marszu rzucali w policjantów petardami i butelkami, doszło do bezpośrednich strać pomiędzy demonstrantami i policją. Ranny został jeden funkcjonariusz. Policja użyła armatek wodnych, aby rozpędzić uczestników marszu. Ostateczny bilans wydarzeń to trzynaście osób zatrzymanych i pięć rannych.
    „Na szarganie polską flagą we Wrocławiu nie było, nie ma i nie będzie miejsca. Zawsze zachowamy się jak trzeba! I zapraszam Was – w przyszłym roku świętujecie tak jak my, w świetle dnia, radośnie i wspólnie. Nie przeciwko, a za Polską. Wspólną” – napisał Prezydent Wrocławia na Twitterze.
    11 listopada 2019 roku we Wrocławiu pokazuje, że wciąż mamy problem z Narodowym Świętem Niepodległości, nawet gdy tak wiele robi się, by świętować razem, radośnie i atrakcyjnie.

  7. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Dyskusja na temat Marszu Niepodległości i obchodów narodowego święta toczy się także w mediach społecznościowych. Poniżej przytaczam niektóre z komentarzy:

    Gutab @BatugWojciech
    Marsz Niepodległości próbowały zatrzymać bojówki Obywateli RP i LGBT. Kim oni są, że protestują przeciwko świętowaniu niepodległości Polski? Jedno jest pewne: są obcym elementem wrogo nastawionym do naszej niepodległości, wolności i demokracji. Są zagrożeniem.

    Katarzyna Jarkiewicz @Ignatianum
    Tak jak pielgrzymi na Jasną Górę to nie wszyscy katolicy. Kwestia dla mnie fundamentalna: czy wzniesiemy się ponad własne odczucia, czy zostaniemy tylko w fazie opisów?
    Nie o estetykę w zakresie wizualnym mi chodziło, a o estetykę w zakresie smaku. Nie wszystkim odpowiadają np. okrzyki wznoszone przez niektóre osoby czy napisy na banerach

    Darek Niworowski
    To musi boleć kiedy człowiek słyszy jak inni śpiewają Hymn lub wznoszą antysemickie hasła: ” PRECZ Z KOMUNĄ „, …nieprawdaż Panie Jarek?

    Maria Wanke-Jerie w odp. do Darek Niworowski
    Chyba nikogo nie boli, jak inni śpiewają polski Hymn, gorzej z antysemickimi hasłami i okrzykami obrażającymi innych, kimkolwiek by oni nie byli. Trudno akceptować wzywanie do przemocy i sianie nienawiści. To nie jest patriotyzm!

    Darek Niworowski w odp. do Maria Wanke-Jerie
    Pani Mario, z całym szacunkiem. Widać, że wielu to jednak boli kiedy potępiają za cichą aprobatę Kościół lub rozwiązują Marsz Niepodległości za hasła antysemickie: 'PRECZ Z KOMUNĄ „, ” BÓG HONOR i OJCZYZNA”. Kiedyś komuna nazywała to „godzeniem w sojusze ” i posługiwała się ZOMO i bezpieką .Patrząc na wczorajszy Wrocław i decyzję magistratu można odnieść wrażenie, że tradycje PRLu z czasów stanu wojennego są podtrzymywane.

  8. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Dziękuję za zainteresowanie tekstem na temat świętowania kolejnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości i wszystkie komentarze zarówno tu pod tekstem, jak i w mediach społecznościowych. Ciekawy był wpis Katarzyny Jarkiewicz, która posłużyła się oceną Marszu Niepodległości reymontoskim reportażem pielgrzymowania na Jasną Górę – dopiero udanie się na pielgrzymkę i ujrzenie jej nie z zewnątrz, ale od środka pozwoliło pisarzowi na wnikliwy opis pielgrzymkowej panoramy ówczesnej Polski. Pewnie podobnie jest z Marszem Niepodległości, aby opisać czym jest, trzeba weń wejść. Pozostałe komentarze koncentrowały się na świętowaniu we Wrocławiu – moja siostra wyrażała podziw dla organizowanej już po raz 18. Radosnej Parady Niepodległości oraz akceptację dla władz Wrocławia o rozwiązaniu marszu narodowców, inni komentatorzy mieli nieco odmienne zdanie. Chyba z wyjątkiem Jarosława [Hyka], który winą za antysemicki i nacjonalistyczny charakter owego marszu obciążał Kościół i władze państwowe, z czym z kolei polemizowała moja siostra.
    Nie znalazł się ani jeden wpis tegorocznego uczestnika warszawskiego Marszu Niepodległości, ani wrocławskiego Marszu Patriotów. Choćby obserwatora takiego jak niegdyś Władysław Reymont, który opisywał pielgrzymkę na Jasną Górę.

  9. poczta106@wp.pl' Konfederacja pisze:

    We Wrocławiu, na rozkaz Sutryka , policja brutalnie rozbiła Marsz Patriotów, pod pretekstem – a jakże – „mowy nienawiści”. To coś jak dawniej „działalność antysocjalistyczna”, „agitacja antyradziecka” albo „próba obalenia siłą ustroju PRL”. Zapewne i w mafii rządzącej Wrocławiem pełno jest dawnych funkcjonariuszy jedynie słusznego ustroju, dziś głoszących tęczową rewolucję i inne wykwity neo-marksizmu.

    • Maria WANKE-JERIE pisze:

      W ubiegłym roku od racy zapaliły się włosy przypadkowo przechodzącej dziewczyny. Odpalanie rac jest zabronione. I słusznie. Ostrzeżenia policji nie pomogły, race odpalano. Decyzja o rozwiązaniu marszu nie była tak całkiem nieuzasadniona.

  10. poczta106@wp.pl' Konfedreacja pisze:

    Race odpala się masowo na imprezach urządzanych przez LGBT i inne lewactwo, nawet sami posłowie odpalali race na ulicach. Policja ani myśli interweniować w takich przypadkach, więcej – ogromnymi siłami ochrania marsze dewiantów. Siły zgromadzone 11 listopada, włączając w to policyjnych informatorów w kominiarkach (może to oni odpalali owe race?) pozwalają domniemywać, że marsz od początku miał być rozbity, zaraz po wyruszeniu. Chodziło o brutalny pokaz siły

Skomentuj Katarzyna Jarkiewicz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *