Kto pierwszy, ten lepszy

Wczoraj ruszył program szczepień populacyjnych, osoby w wieku 80+ rejestrowały się od 15 stycznia, seniorzy w wieku od 70 do 79 lat od 22 stycznia. Wprowadzono zasadę, że o kolejności szczepień w danej grupie wiekowej decyduje kolejność zgłoszeń, a nie tylko PESEL, czyli kto pierwszy, ten lepszy, co najpierw zablokowało system i infolinię, a w konsekwencji staruszkowie ruszyli do kolejek. Niektórzy seniorzy ustawiali się w kolejkach już o czwartej rano. Jak w PRL.

Rejestracja osób w wieku od 70 do 79 lat zaczynała się o 6.00 rano, inaczej niż przed tygodniem, gdy rejestrowali się seniorzy w wieku powyżej 80. roku życia, którym umożliwiono zapisy na szczepienia od północy 15 stycznia. Zmiana została ogłoszona na konferencji prasowej zaledwie dwa dni wcześniej. Ale chyba tylko ogłoszona, bo dr Paweł Grzesiowski zakomunikował na Twitterze, że zarejestrował członków swojej rodziny w nocy i zajęło mu to godzinę.

Dla mojego męża, który chciał się zarejestrować, bo jest po siedemdziesiątce, pora wieczorna była bardziej dogodna, ale, nie narzekając, nastawiliśmy dwa budziki na godzinę 5.30 i przed szóstą siedzieliśmy przy komputerze w gotowości „bojowej” z włączoną stroną https://www.gov.pl/web/szczepimysie/rejestracja/, aby z wybiciem godziny 6.00 rozpocząć rejestrację. Okazało się, że wprawdzie rejestracja była aktywna, ale w żadnym z punktów szczepień system nie przyjmował zgłoszenia, informując, że wszystkie terminy są już zajęte. Były tylko trzy propozycje na dzień 27 lutego w szpitalu węzłowym (szpital kliniczny Uniwersytetu Medycznego), ale w trakcie naszych poszukiwań w przychodniach – znikły.  Przy okazji zauważyliśmy, że w wykazie punktów szczepień jest Laboratorium Diagnostyczne, w którym przed kilkoma dniami na miejscu sprawdziłam, że nie będą szczepili, choć mieli to robić. To przykład, że w systemie są nieskorygowane, błędne informacje.

Podzieliliśmy się zadaniami, mąż wciąż próbował rejestracji przez konto pacjenta, ja dzwoniłam na infolinię 989, która wyłączała się nawet nie dając jakiegokolwiek sygnału. Po jedenastu próbach włączył się automat, który poinformował mnie o tym, że rozmowa jest nagrywana, ale gdy usłyszałam komunikat, iż aby zgłosić się na szczepienie pierwszą dawką, mam wcisnąć jeden, i wpisałam jedynkę, automat przerwał połączenie. Mogłam z tego wnioskować, że po paru minutach od uruchomienia rejestracji, zabrakło miejsc, ale postanowiliśmy z mężem nie poddawać się. Poczekaliśmy do chwili, gdy można było rejestrować się w przychodni, dzwoniąc tam bezpośrednio. Ta próba też zawiodła, bo tuż przed 7.30 telefon nie odbierał, a zaraz potem był stale zajęty. Wtedy postanowiłam pójść do najbliższej przychodni. Zastałam około dwadzieścia osób stojących przed wejściem, bo do otwarcia było jeszcze 20 minut. O godz. 8.00 zaczęto kolejno wpuszczać oczekujących pojedynczo. Rejestracja przebiegała sprawnie, o 8.15 wyszłam z przychodni z terminem szczepienia wyznaczonym na 17 lutego na godz. 12.45. Miałam poczucie sukcesu, zwłaszcza że pamiętałam, iż moja 84-letnia kuzynka mieszkająca w Warszawie zarejestrowała się dopiero na 30 marca.

Okazuje się, że wielu ponad siedemdziesięcioletnich seniorów ustawiało się przed swoimi przychodniami nawet kilka godzin przed otwarciem. Gdy wróciłam do domu, usłyszałam ministra Michała Dworczyka, który informował o rejestracji na szczepienia, komunikując, że w całym kraju zostało już tylko 150 tys. miejsc dla seniorów w wieku od 70 do 79 lat. Mój syn, któremu z radością zakomunikowałam o rejestracji mojego męża a jego ojca, napisał: „No to super widać jesteś niezłomna! Jak w dawnych czasach PRL-u. Tak czasem tęsknicie…”.

Na pewno nie tęsknię, ale bardzo dobrze pamiętam. Niedobór towarów na rynku, większy popyt od podaży zawsze wywołują ten sam efekt  – każdy, chcąc dostać deficytowy towar, staje w kolejce na tyle wcześnie, żeby być przed innymi. Rozpoczyna się wyścig, kto pierwszy ten lepszy. Lekiem łagodzącym niedobory zawsze był system reglamentacji. W PRL dotyczyło to głównie żywności, choć nie tylko, bo braki dotyczyły praktycznie wszystkiego.

Powojenny system reglamentacji towarów był kontynuacją racjonowania żywności z okresu okupacji i był początkowo stopniowo znoszony, ale w 1951 roku, w związku z wciąż trudną sytuacją rynkową, częściowo przywracany. Ostatecznie został zniesiony 3 stycznia 1953 roku, czyli jeszcze przed moim przyjściem na świat, oczywiście przy jednoczesnym drastycznym podniesieniu cen urzędowych na te towary, które do tej pory sprzedawane były na kartki. Tamtej reglamentacji, ani nastrojów społecznych związanych z podwyżkami cen, nie mogę oczywiście pamiętać.

Doskonale natomiast pamiętam wprowadzenie kartek na cukier w lipcu 1976 roku po fali strajków i protestów m.in. w Radomiu, Ursusie i Płocku, do których doszło po ogłoszeniu przez rząd  pod koniec czerwca drastycznych podwyżek cen na artykuły spożywcze.

Mimo kampanii propagandowej uzasadniającej wprowadzenie podwyżek, które miały sięgnąć aż 70 proc., władza liczyła się z masowymi wystąpieniami i protestami. W komendach wojewódzkich MO tworzono specjalne grupy śledcze, wprowadzono tryb przyspieszony w postępowaniu przed sądami i kolegiami do spraw wykroczeń, a także przygotowano miejsca w aresztach. 23 czerwca 1976 roku w przeddzień wystąpienia premiera Jaroszewicza podniesiono gotowość bojową jednostek podległych MSW. Rząd PRL ukrył przed opinią publiczną fakt wybuchu protestów, nazywając je „drobnymi, chuligańskimi wybrykami”. Mimo to, szybko wycofał się z zapowiadanych podwyżek, w lęku przed rozszerzeniem się protestów na cały kraj i zaproponował rozpoczęcie „szerokich konsultacji społecznych na temat podwyżek cen i trudnościach w zaopatrzeniu”. Równolegle przeprowadzono szybką, brutalną pacyfikację strajków, nadal utrzymując, że były to tylko chuligańskie wybryki.

Według raportu sporządzonego przez MSW na potrzeby Biura Politycznego KC PZPR na terenie dwunastu województw zastrajkowało 112 zakładów, w strajkach uczestniczyło ponad 80 tys. osób (w tym 20 800 w Radomiu i 14 200 w Ursusie). Dramatyczny los spotkał także robotników, którzy protestowali w mniejszych zakładach pracy na prowincji.

Rząd PRL wycofał się wkrótce z podwyżek, wprowadzając rekompensaty proporcjonalne do wysokości płac, co dodatkowo napędziło inflację i przyspieszyło nadchodzące problemy gospodarcze. Wtedy też wprowadzono kartki na cukier, które funkcjonowały w handlu przez 10 lat.

Kartki na cukier sprawiały, że kupowałam go znacznie więcej niż wynikało z potrzeb mojej rodziny. Gromadziłam więc cukier, utykając kilogramowe woreczki w każdym niemal kącie, by potem obdarowywać nimi moich znajomych, którzy wykorzystywali ich zawartość do robienia przetworów. Pomimo tego stale w domu były zapasy, system kartkowy sprawia bowiem taki efekt, że jak dają, to się bierze. A właściwie kupuje.

System kartkowy został rozszerzony na znacznie więcej produktów dopiero za czasów „Solidarności”. Warto przypomnieć, że jednym z 21 słynnych postulatów Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego z 17 sierpnia 1980 roku dotyczył wprowadzenia kartek żywnościowych. Był to:

Postulat jedenasty: Wprowadzić na mięso i przetwory kartki – bony żywnościowe (do czasu opanowania sytuacji na rynku)

Postulat ten doczekał się realizacji dopiero 28 lutego 1981 roku (niedługo będzie 40. rocznica). Na skutek stale narastających trudności gospodarczych system kartkowy rozszerzono 30 kwietnia 1981 roku, obejmując nim oprócz mięsa także wszelkie przetwory mięsne, masło, mąkę, ryż i kaszę, a także czekoladę, cukierki, papierosy, alkohol, benzynę, w końcu obuwie całoroczne.

Po zakończeniu stanu wojennego próbowano stopniowo znosić system kartkowy, jednak na skutek ciągłych niedoborów podstawowych towarów ponownie go wprowadzano. Dopiero od 1986 roku, wraz ze stopniową liberalizacją cen i związanymi z tym drastycznymi podwyżkami cen urzędowych, system kartkowy był stopniowo, ostrożnie ograniczany. Najdłużej towarem reglamentowanym było mięso – kartki obowiązywały do końca lipca 1989 roku.

System kartkowy w latach osiemdziesiątych funkcjonował źle, głównie z powodu braku pokrycia w towarach. Dotyczyło to w szczególności mięsa i jego przetworów. Powodowało to konieczność stania w długich kolejkach, bez pewności zakupu formalnie zagwarantowanych towarów.

Próbowano temu zaradzić wprowadzając obowiązkową „rejestrację kartek” polegającą na tym, że klient otrzymywał dodatkową kartkę z kuponami na poszczególne miesiące, którą rejestrował w sklepie i tylko w tym miejscu już musiał kupować. Nazywałam to przypisaniem do sklepu jak chłopa pańszczyźnianego do roli. W praktyce system ten w niewielkim stopniu rozwiązywał problemy niedoborów. Pamiętam, że trzeba było stawać w kolejce na kilka godzin przed otwarciem sklepu, a i tak nie było pewności, czy coś się dostanie, bo tuż przed rozpoczęciem sprzedaży ustawiała się kolejka osób uprzywilejowanych – inwalidów z potwierdzoną pierwszą grupą inwalidzką, kobiet w ciąży i z dzieckiem na ręku. W zależności od uzgodnień, co piąty, albo co drugi obsługiwany był klient uprzywilejowany. Dziecko nie musiało być własne, można było „pożyczyć” od sąsiadów lub znajomych. Nigdy do tego się nie uciekałam.

Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, żeby uświadomić, że w każdej sytuacji, gdy popyt jest większy niż podaż, a obowiązuje zasada, że kto pierwszy, ten lepszy, musi tak być, jak wówczas, kiedy to kolejka przed „mięsnym” ustawiała się na wiele godzin przed otwarciem sklepu. Nie miało by to sensu, gdyby towaru wystarczyło dla wszystkich.

Dlatego byłam zdumiona, gdy dowiedziałam się, że o kolejności szczepień w danej grupie wiekowej będzie decydowała kolejność zgłoszeń. Załamanie się rejestracji w centralnym systemie, zarówno internetowym, jak i przez infolinię, było łatwe do przewidzenia. Ustawianie się długich kolejek – także.

Uruchomiono dodatkowy tryb rejestracji przez SMS, po wysłaniu którego senior dostanie tez SMS-em termin szczepienia. To dobry pomysł, może warto go wykorzystać do zreformowania systemu, gdy przyjdzie czas na rejestrację seniorów w wieku od 60 do 69 lat. Jest to grupa dużo większa, liczy bowiem prawie pięć milionów osób. Gdyby pozostawić obecny system rejestracji z wyznaczeniem terminu jej rozpoczęcia, będzie działo się to samo, co 22 stycznia, tyle tylko, że kolejki pewnie będą ustawiały się nie wcześnie rano, o czwartej, piątej, tylko wieczorem poprzedniego dnia, a system tak samo się zablokuje. Dlatego mam propozycję, co zrobić, by tego uniknąć.

Po pierwsze, grupę 60-latków można podzielić na pięć podgrup: 60–61, 62–63, 64–65, 66–67, 68–69. Każda z tych pięciu grup powinna mieć inny termin rozpoczęcia rejestracji, zaczynając od seniorów najstarszych czyli osób w wieku 68–69.

Po drugie, można wprowadzić nie tylko termin rozpoczęcia rejestracji, ale także jej zakończenia. Można dodać po zakończeniu rejestracji grupy w wieku 60–61, jeszcze jeden przedział czasowy na rejestrację tych wszystkich sześćdziesięciolatków, którzy nie zrobili tego w swoich terminach.

Po trzecie, rejestracja nie powinna oznaczać wskazania terminu szczepienia – dzień i godzinę, kiedy dana osoba ma zgłosić się na szczepienie powinien być wyznaczany dopiero po zamknięciu rejestracji danej grupy, a kolejność – wynikać wyłącznie z daty urodzenia. Może być wysyłana SMS-em, tak jak do tej pory potwierdzenie rejestracji, z możliwością telefonicznego przesunięcia, gdy termin ten z jakiegoś powodu nie odpowiada. Przy obecnej rejestracji z wyznaczaniem dnia i godziny szczepienia z dużym wyprzedzeniem też to może się zdarzyć.

Wprowadzenie tych trzech prostych zasad sprawi, że seniorzy w wieku 60–69 lat będą mogli spokojnie, bez wyścigu kto pierwszy, ten lepszy, rejestrować się na szczepienie, a terminy będą wynikały wyłącznie z wieku, czyli szczepieni będą w kolejności od najstarszych. Nikt tej zasady nie kwestionuje, będzie to wiec sprawiedliwe i może zapewnić spokojną akcję szczepień.

Adresuję te moje postulaty do Panów Ministrów Michała Dworczyka i Adama Niedzielskiego.

Maria WANKE-JERIE

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, od 25 lat pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka biografii Romana Niegosza „Potrzeba ludzi przyzwoitych. Roman Niegosz – życie dla Polski” oraz „Zobowiązywała mnie przysięga. Proces Władysława Frasyniuka 1982”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013).

Możesz również polubić…

19 komentarzy

  1. kadras1975@gmail.com' MariuszD pisze:

    Tato zalogował się po północyna portal pacjenta.Pesele roczników 70+ zostały dodane po pół do pierwszej.Udało mu się zapisać na szczepienie w Bisztynku.W promieniu 50 km nigdzie indziej nie było wolnych terminów. Mało kto w jego wieku ma profil zaufany (założył na kursie komputerowym na Uniwersytecie Trzeciego Wieku).Bardzo mi żal starszych ludzi czekających na mrozie pod przychodniami by dowiedzieć się że czekali na darmo.Można było to zorganizować mądrzej.

  2. elzbieta314@gmail.com' Elżbieta Zborowska pisze:

    Do komputera siadłam około 8.00 rano, żeby zarejestrowac męża. Zanim się zalogowałam i dotarłam do listy punktów szczepień chwilę potrwało. Potem okazało się, że najbliższe punkty w okolicy nie mają miejsc. Później sprawdziłam pozostałe punkty w dzielnicy- też już nie było nic. Wybrałam inna dzielnicę- Psie Pole i wyświetliły mi się miejsca w szpitalu na ul. Koszarowej. Wybrałam ten punkt mężowi ,bo jest niedaleko od domu i mamy bezpośredni dojazd- 15 minut. Termin- 10 marca – najwcześniej w rodzinie. Mieliśmy szczęście.

  3. kasiazy@o2.pl' Kaska pisze:

    Każdy system rejestracji padnie (choć ten kiepski wyjątkowo), gdy nie ma szczepionek. 30 szczepionek na tydzień? To żarty…
    Co więcej – dla 70+ zostały jedynie wolne miejsca po 80+.
    Z niepokojem czekam gdzie będą chcieli wepchnąć 60+, gdy zostało jeszcze ponad 50% chętnych niezapisanych z 70 i 80 …

  4. jerzpolski@wp.pl' jurek pisze:

    Wiele zamieszania z tym szczepieniem. Pojawiają się różne informacje, najpierw, że ludzie nie chcą szczepień, potem, że zaszczepili się nieuprawnieni, w końcu niektórzy zaszczepieni zmarli.
    Czekam na koniec tej teorii spiskowej i spokojnie zaszczepię się, kiedy to będzie możliwe bez specjalnych podchodów.

  5. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Niestety Kaśka ma rację, że każdy system rejestracji padnie, gdy brakuje szczepionek. Jeśli we Wrocławiu uruchomionych jest 136 punktów szczepień i każdy taki punkt otrzymuje 30 szczepionek na tydzień, tzn., że we Wrocławiu w ciągu tygodnia można zaszczepić 4080 pacjentów. Wiadomo przecież, że nie wszystkie one od pierwszego dnia działały, więc praktycznie możliwości zaszczepienia są jeszcze mniejsze.
    Ustalenie kolejności wg daty urodzenia (od najstarszych) było łatwe, gdyby seniorzy byli równomiernie rozmieszczeni. Tymczasem są dzielnice młode, niedawno zasiedlone, a i są stare, gdzie prawie sami staruszkowie. Mieszkam w takiej dzielnicy i dlatego, gdy dowiadywałam się w przychodniach na moim osiedlu w tygodniu poprzedzającym rejestrację 70+, dowiedziałam się, że 80-latkowie wypełnili pełny limit na cały pierwszy kwartał i tworzone są listy rezerwowe. W tej przychodni o 7 rano zapisano tłoczących się w holu 200 pierwszych zgłoszonych 70-latków na kwiecień i maj. A trzeba pamiętać o koniecznej rezerwie na drugą dawkę dla tych, którzy już przyjęli pierwszą.
    W takiej przychodni szczepienia to dodatkowe obciążenie dla i tak pełnej obciążonych obowiązkami lekarzy różnych specjalności przyjmujących chorych na różnorodne schorzenia pacjentów, zapisanych wcześniej na wizyty lub wymagających nagłej pomocy lekarskiej. Ludzie z powodu COVID-u nie przestali chorować na inne schorzenia.
    Zważywszy jeszcze na to, że szczepionka wymaga bardzo restrykcyjnych warunków przechowywania, a rozmrożona może być trzymana w zwykłej lodówce nie dłużej niż 5 dni, a także iż dostawy od producentów są kapryśne i wciąż, jak się okazuje, nie na sto procent pewne, wszystko to sprawia, że przedsięwzięcie łatwe nie jest.
    W kwietniu zarządzający szczepieniami będą musieli zadecydować, czy kontynuować szczepienia niezaszczepionych do tej pory 70- i 80-latków, czy rozpocząć podawanie zastrzyków osobom 60+. I od razu powiem, że sama nie wiedziałabym, jak zadecydować.

    • Maria WANKE-JERIE pisze:

      Opisując, jak rejestrowałam mojego męża, pokazałam, że załamanie systemu nie wynikało z braku szczepionek, a więc tym samym braku terminów szczepień. Jeżeli system nie pokazywał w jakiejkolwiek przychodni wolnych terminów w pierwszym kwartale o godz. 6.00, a ja zarejestrowałam dwie godziny później mojego męża w pobliskiej przychodni na 17 lutego, to nie wynikało to z braku szczepionek, a w konsekwencji terminów szczepień, tylko z nieprawidłowego działania systemu. Opis tej sytuacji jest tego dowodem. Najgorsze było to, że do niesprawnego systemu i do kolejek przed przychodniami, a właściwie do wyścigu kto pierwszy ustawiono jednego dnia 2,8-milionową grupę seniorów. Tak być nie musiało. Gdy w przychodniach na Biskupinie jest więcej seniorów, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zarejestrowali się oni w innych wrocławskich przychodniach, w dzielnicach, gdzie więcej jest młodych ludzi. Problemem było to, że system nieprawdziwie wykazywał brak terminów w przychodniach każdej z wrocławskich dzielnic. Działał nieprawidłowo, dlatego piszę, że się załamał.

      • to31415@gmail.com' Tomek pisze:

        Moim zdaniem fakt, że system wskazywał brak miejsc, podczas gdy w przychodniach były wolne terminy, nie musiał wynikać z załamania systemu. Gdyby w systemie pokazywane były wszystkie wolne miejsca, to prawdopodobnie nie byłoby możliwości bezpośredniego zapisania się w przychodni – wszystkie terminy by się szybko wyczerpały przez zapisy online. Przychodnie mogły mieć własną pulę miejsc, których nie było w systemie, przeznaczoną dla osób zapisujących się osobiście.

        • Maria Wanke-Jerie pisze:

          Tyle tylko, że we wszystkich wrocławskich przychodniach nie było jakichkolwiek wolnych miejsc już o 6.00 rano, co w istocie eliminowało rejestrację przez konto pacjenta. Przez infolinię też to było niemożliwe. A więc nie było to pozostawienie jakiejś puli miejsc, do bezpośredniej rejestracji w przychodniach, tylko WSZYSTKICH miejsc.

          • Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

            Mój mąż zarejestrował się poprzez profil pacjenta po 6 rano w szpitalu węzłowym (były wolne terminy 27 lutego), mąż Elżbiety Zborowskiej o godz. 8 w szpitalu węzłowym przy Koszarowej na 10 marca. System wskazywał z automatu tylko terminy od 22 lutego do 22 marca (próba rozszerzenia przedziału czasowego nie udawała się), tak więc wcześniejsze terminy w przychodniach nie były wskazywane przez system, były natomiast możliwe przy bezpośredniej rejestracji w przychodniach. Ale i tak szybko się wyczerpały.

  6. gramatis@tlen.pl' Ufka pisze:

    To nie tylko brak szczepionek. Pani opisuje duże miasto. Nie będę opisywać rejestracji , ale u mnie jest jeden punkt, gdzie szczepią. Zapisałam się na „święty nigdy”. Potem przez konto pacjenta sprawdzałam, gdzie można. Otóż mogłam w Nidzicy – 180 km ode mnie! Bo tam jest tych punktów od cholery, a każdy dostaje 30 szczepionek. Nie moja wina, że w Węgorzewie tylko jeden punkt – jest więcej przychodni, jest szpital

    • Maria WANKE-JERIE pisze:

      Trzeba też pamiętać, że w centralnym wykazie ujęte są punkty, które nie będą szczepić, bo z nich zrezygnowano (około tysiąc), włączając do szczepień szpitale tymczasowe. Wiem, bo koło mnie jest taki punkt, w którym miały być szczepienia, a nie będzie.

  7. marcinq@aa.pl' MarcinW pisze:

    Ojcu specjalnie założyłem profil zaufany. Gdy w nocy siedliśmy (ja zdalnie) przed komputerem – brak miejsc. Najbliższe ponad 60 km. Ojciec nie chce nigdzie jeździć tak daleko. Zaczęliśmy dzwonić i w miarę szybko się zapisał. Na nie wiadomo jaki termin, bo do końca marca, to w jego mieście 80-latków nie skończą. Powiadomią.
    Ponad dwudziestotysięczne miasto i dwa punkty szczepień. Po 30 szczepionek na tydzień… Taka to super organizacja. Nieważne ile punkty mają osób do „obrobienia”. Sprawdziłem podobnej wielkości miasto na innym krańcu województwa – 8 punktów szczepień. I to nie jest kwestia oporu opozycyjnego samorządu. Miasto, burmistrz, powiat – PiS.

  8. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Dyskusja na temat poruszony w tekście toczyła się pod jego zapowiedzią na Facebooku i na Twitterze.

    Poniżej posty z Facebooka:

    Krzysztof Kawalec
    W ogóle kiepsko to wygląda. A jeśli „senior” ma ponad 90 lat i nie chodzi, skala problemów rośnie…

    Eugeniusz Wiszowaty
    Piękne czasy

    Zbigniew Żmudziński
    Centralizm wrócił otwartymi drzwiami i My Obywatele pozwalamy na bezczelny powrót do metod realnego socjalizmu z którego nasze pokolenie wyszło… Krótka jest pamięć historyczna jak widać.

    Przemysław Godowski
    Gdy naród zdemoralizowany przez dziesiątki lat komunizmu to nagle ma się stać uczciwy? Na to trzeba wielu pokoleń.

    I tweety z Twittera

    Ufka @ufka2
    Tak to działa. Nie jest winą mieszkańców, że tylko jeden podmiot zdecydował się szczepić.

    kot-o-pies @kot_o_pies
    Przy obecnym tempie szczepień za jakiś czas trzeba będzie zacząć ponownie szczepić osoby z grupy „0”. Polska będzie pierwszym krajem na świecie, który wpadnie w pętlę i będzie szczepić lekarzy w kółko.

    Maciej Szymczak #BabiesLivesMatter @maciej_szymczak
    Kontynuować szczepienia Seniorów. Jeśli coś robisz — rób dobrze.

    Glos Wolny @gloswolny
    Ja bym wiedział. Seniorzy. To logiczne.

    Witold Kabański @WitoldKabanski
    Org. szczepień, to porażka Premiera @MorawieckiM
    i jego osobista odpowiedzialność.
    @MZ_GOV_PL jest tylko nieporadnym ramieniem Rządu. Odpowiedzialne jest zresztą całe @pisorgpl, które zniszczyło demokrację, praworządność i konstytucyjny ustrój PL a teraz bimba ze zdrowia Polaków.

  9. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Wadliwe funkcjonowanie systemu polegało na tym, że w tym samym czasie (czyli o godz. 6.00) na jednym komputerze był dostępny jakiś przedział terminów, a u mnie było tylko jedno miejsce (szpital węzłowy przy ul. Borowskiej), jeden dzień i w tym jednym dniu trzy różne godziny. Nie pojawił się u mnie szpital na Koszarowej, nie było też żadnego przedziału dni, w których można było się zarejestrować. Już to pokazuje wadliwe funkcjonowanie systemu, bo każdy powinien widzieć o tej samej porze to samo. Zresztą bardzo szybko możliwość zarejestrowania się w szpitalu na Borowskiej też znikła, czyli system rejestracji przestał działać.

    • to31415@gmail.com' Tomek pisze:

      Nie wiem jak był tworzony system rejestracji i mogę tylko snuć przypuszczenia, dlaczego sytuacja tak wyglądała, ale wcale nie musiała oznaczać załamania systemu. W sytuacji, gdy bardzo dużo osób jednocześnie próbuje dostać się do bazy trzeba przedsięwziąć środki zapobiegawcze. Gdyby wszyscy widzieli wszystkie terminy, to pojawiłyby się prawdziwe kłopoty. Ludzie próbowaliby się rejestrować jednocześnie na jak najwcześniejsze terminy powodując prawdziwie załamanie systemu i chaos. Z opisu procesu prób rejestracji można się domyślić, że każdy widział tylko parę terminów, ponieważ było to celowym działaniem systemu. Te parę terminów mogło być czasowo zablokowanych dla danej osoby, na czas rejestracji. Po zakończonej rejestracji, były zwalniane i wracały do bazy. Nie wiem czy to najlepszy sposób, ale tak można uniknąć chaosu wynikającego z jednoczesnego wybierania tych samych terminów.

  10. krzysiek.kala@gmail.com' Krzysiek pisze:

    Tym razem ośmielę się postawić tezę, ze wszystkiemu winni są matematycy. A właściwie ich bracia w wierze w klasyczną logikę dwuwartościową – prawnicy 🙂 To źródło całego ustawodawczego zła w postaci umiłowania do sztywnych, zero-jedynkowych określeń: do dnia… od dnia…, od kwoty… do kwoty… Podczas gdy wiadomo, ze nie ma nic gorszego jako nieciągłość funkcji 🙁 Czy nie lepiej byłoby zapisać w ustawie – „rozliczenie za poprzedni rok należy złożyć na wiosnę”? Ale oczywiście nie, trzeba wpisać „do 30 kwietnia” i już wiadomo, ze 29 zacznie się oblężenie Urzędów Skarbowych, a 30 padną wszystkie systemy informatyczne. A tak – jedni zaczynają wiosnę troche wcześniej, inni kończą troche później, a fala uderzeniowa pięknie by się rozmyła dzięki logice rozmytej.

    Pierwsza propozycja Szanownej autorki idzie w dobrym kierunku, ale widać w niej trudność z zerwaniem okowów logiki dwuwartościowej – pewnie przez balast matematycznego wykształcenia 😉 Nie lepiej określić: „69 -latkowie mogą się zacząć rejestrować kolo Walentynek, a potem codziennie dołączają się ludzie o rok Młodsi(!)” Każdy chce chce się czuć Młodszy, dlatego nie będzie Szturmu Dnia Pierwszego. Zanim ludzie się dolicza kiedy mogą przyjść fala znowu pięknie się rozleje, a przy rejestracji rok w jedna, czy druga stronę przecież tez nie robi różnicy.

    Swiat jest analogowy (przynajmniej w skali makro) i taka „kwantyzacja” na silę, w imię dobrego samopoczucia prawników i urzędników nikomu nie służy 🙂

  11. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Komentarz do tego tekstu przesłał mi mailem Piotr Kieraciński z @ForumAkad
    Zamieszczam go poniżej w oryginalnym brzmieniu:
    Zdumiał mnie Twój tekst o zapisywaniu się na szczepienia. Podobnie dziwaczne historie opisał Jerzy Duszyński (warszawiaka zapisano na szczepienie w … Siedlcach). Tymczasem w Lublinie: przyjeżdżam do mamy. – Może byśmy cię zapisali na szczepienia? – Już jestem zapisana. Po kilku dniach: – masz już wyznaczony termin? Tak na 4 lutego, ale w innym miejscu. – O co chodzi? Koleżanki mi podpowiedziały, żeby tam iść, bo lekarz jest na miejscu. Nie było żadnych problemów. Podobnie nie miała ich żadna z koleżanek mamy… Oczywiście, jeszcze bardziej zdumiało mnie porównanie naszych czasów do czasów komunizmu. Jednym komentarzem jest chyba ten, że faktycznie w instytucjach międzynarodowych i w polskim parlamencie reprezentują nas wciąż członkowie Komitetu Centralnego PZPR – zachowują się tak, jakby ten komitet nadal istniał. Ciekawe czy także – jak wówczas pod koniec lat 80. XX wieku – wydają teraz zgodę na skrytobójcze morderstwa swoich politycznych przeciwników?

    Zastanawiam się, na ile to zamieszanie w dużych miastach jest winą ministerstwa, czyli systemu, a na ile – placówek służby zdrowia. Obserwując zabiegi mamy w celu uzyskania porady otolaryngologicznej
    (zamiast jednej wizyty około pół godzinnej + 2-3 godziny na dojazdy, 3 wizyty ze wszystkimi tego konsekwencjami dla osoby 80+), i biorąc pod uwagę całe moje doświadczenie z służbą zdrowia oraz informacje od wielu przyjaciół lekarzy – raczej wina placówek. Wyraźnie widać, że jest tylko jedna grupa, której zależy na bałaganie w służbie zdrowia – to są lekarze, którzy na tym korzystają. Może nie wiesz, ale zwykły lekarz może zarobić w jeden dzień całkowicie legalnie 4 tys zł. Biorąc w niedzielę dwa dyżury równocześnie w dwóch różnych szpitalach. To
    całkowicie legalne i wykonalne. Takie mamy prawo i nikt nie śmie go zmienić, bo każdy ma chorego w rodzinie…Lekarze są też jedyną grupą zawodową, która zarabia tak, jak ich koledzy na Zachodzie (informacje
    bezpośrednie od znajomych lekarzy).

    • Maria WANKE-JERIE pisze:

      Mam nadzieję, że nie kwestionujesz prawdziwości opisu rejestrowania mojego męża na szczepienie, które wg słów ministra Michała Dworczyka miało wystartować o godz. 6 rano 22 stycznia br. To była wersja dla łatwowiernych, takich jak ja, bowiem wtajemniczeni albo niedoinformowani wiedzieli, że przez konto pacjenta, które na potrzeby tej rejestracji ja i mój mąż sobie założyliśmy, można rejestrować się już od północy. Zabieg z przesunięciem terminu rejestracji na 6 rano (tylko informacja) pewnie służył rozładowaniu przeciążenia systemu. Istotą rzeczy było jednak to, że dla całej, liczącej 2,8 mln osób grupy seniorów w wieku od 70 do 79 lat nie było pokrycia w dawkach szczepionki. Do czasów komunizmu porównałam tylko to, że w sytuacji niedoboru zastosowano zasadę „kto pierwszy ten lepszy”. Byłam święcie przekonana, że mój mąż, który skończył już 78 lat, będzie w grupie siedemdziesięciolatków zaszczepiony wcześniej niż ci, którzy dopiero co skończyli siedemdziesiątkę. I to tylko z racji wieku. Po prostu wierzyłam, że o kolejności będzie decydował PESEL, a nie spryt i kto wcześniej stanie w kolejce. Niektórzy stawali o 4 rano. Naiwniacy, jak ja, próbowali przez reklamowany centralny system rejestracji przez konto pacjenta, czy infolinię. Porównując do kolejek z czasów PRL (bo w międzyczasie z czymś takim nie miałam do czynienia) chciałam pokazać, że tak nie powinno się rozwiązywać problemu, bo zawsze rodzi to ten sam skutek – kolejki, które ustawiają się coraz wcześniej. Jeśli podobne rozwiązanie ostanie zastosowane przy rejestracji sześćdziesięciolatków kolejki ustawią się wieczorem poprzedniego dnia. Wystarczyłoby do siedemdziesięciolatków zastosować to, co zaproponowałam przy rejestracji sześćdziesięciolatków. A także należało ocenić liczbę dawek szczepionki i nie proponować rejestracji wszystkim seniorom z przedziału wiekowego 70-79 lat. Komunizm minął a rozwiązywanie problemów dostępu do deficytowych towarów w swojej istocie nie zmieniło się. Wielu seniorów nie mogło zarejestrować się w ogóle, albo dostawali nieokreślony termin w drugim kwartale, czyli jak ktoś napisał na Twitterze, na święte nigdy.

  12. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Dziękuję za zainteresowanie tematem i ożywioną dyskusję. Mam nadzieję, że jej echa dotarły do decydentów i gdy ruszy rejestracja do szczepień osób z grupy wiekowej sześćdziesięciolatków wprowadzone zostaną korekty do obecnego systemu. Najlepiej by było, gdyby na objęte rejestracją terminy było pokrycie w dawkach szczepionki, choć samo to nie rozwiąże problemu, bo tu nie tylko dostanie się na szczepienie ma znaczenie, ale wcześniejszy termin jest bardziej pożądany od późniejszego. Cieszyłabym się, gdy nie obowiązywała zasada „kto pierwszy, ten lepszy”, a o kolejności szczepienia zgłoszonych osób decydowała jedynie data urodzenia.

Skomentuj Tomek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *