Jak to Wałęsa nie zamienił braci Kaczyńskich na bliźniaczki z Wrocławia

U Wałęsy 1

Miał być tekst rocznicowy z okazji 4 czerwca. Ale nie tej, obchodzonej hucznie „rocznicy naszej wolności”, ale bardziej zapomnianej rocznicy „nocy teczek” i „nocnej zmiany”, czyli obalenia rządu Jana Olszewskiego. Ale nie będzie. Zapowiedź demonstracji pod willą Lecha Wałęsy w przeddzień rocznicowych obchodów, skłoniła mnie, aby napisać na inny temat. Bo można mieć Lechowi Wałęsie wiele do zarzucenia. I uwikłanie z lat 70., do którego nie tylko nie potrafił się przyznać, ale brutalnie walczył z tymi, którzy mu to wytykali. I fatalną prezydenturę. I wiele niemądrych, nieraz krzywdzących słów, które wypowiedział. Ale nie można zaprzeczyć, że jest to postać wyjątkowo zasłużona dla polskiej wolności. I żeby tak go potraktować jak kiedyś Jaruzelskiego?

Dlatego będzie o zdarzeniu sprzed prawie ćwierć wieku. W lutym 1992 roku prezydent Lech Wałęsa ogłosił, że poszukuje bliźniaczek. Było to tuż po opuszczeniu przez braci Kaczyńskich Kancelarii Prezydenta. Wałęsa wyjaśniał, że kobiety są bardziej lojalne i pracowite, a nie ma jak bliźniaczy duet, bliźniactwo się sprawdziło, więc…

Uznałyśmy, że to zaproszenie skierowane bezpośrednio do nas. Byłyśmy świeżo po kampanii wyborczej do Sejmu, w której bez powodzenia wprawdzie, startowałyśmy z list Wyborczej Akcji Katolickiej. Współtworzyłyśmy Chrześcijański Ruch Obywatelski, miałyśmy też na swoim koncie zaangażowanie w kampanię prezydencką Lecha Wałęsy. Wcześniej „Solidarność” i zaangażowanie w opozycję. Więc czemu nie?

Napisałyśmy uprzejmy list do Prezydenta Wałęsy, dołączyłyśmy swoje ulotki wyborcze i – jak sądziłyśmy – przygoda na tym się kończyła. Tymczasem miała ciąg dalszy.

Mniej więcej trzy tygodnie później, nasi młodsi synowie, uczniowie podstawówki, Tomek i Wojtek, zostali w domach z powodu przeziębienia (każdy w swoim). W pewnym momencie odbieram w pracy (Ośrodku Zastosowań Informatyki Akademii Rolniczej, gdzie obie pracowałyśmy) telefon, a mój syn Tomek, cały przejęty mówi:

– Dzwonił Wałęsa, chciał z tobą rozmawiać, powiedział, że spróbuje jutro.

Pomyślałam, że to żart. Tymczasem za chwilę dzwoni syn mojej siostry Wojtek i mówi do niej dokładnie to samo. Następnego dnia wzięłyśmy wolne i czekałyśmy w swoich mieszkaniach na telefon z Warszawy. Doczekałam się pierwsza.

Odbieram i poznaję charakterystyczny głos:

– A to miła pani dlaczego nie w pracy? – zagaił Wałęsa, który bez łączenia przez sekretariat i bez przedstawienia się przeszedł od razu sedna sprawy. – Potrzebuję bliźniaczek do pracy, Kaczyńscy byli dobrzy do walki, ale walka się skończyła. Zapraszam obie panie do siebie. To może jutro? Ale nie tak z rana, bez zarywania nocy, bo macie być wypoczęte dla Prezydenta.

Umówiliśmy się nazajutrz na dwunastą. Okazało się, że Lech Wałęsa dzwonił jeszcze wcześniej do naszej pracy i wprawił w popłoch naszego kolegę.

W Belwederze, bo tam przyjął nas prezydent Wałęsa, czekał tłum dziennikarzy, błyskały flesze. A potem była rozmowa „sam na sam”. Ciekawe było to sam na sam, nam i prezydentowi Wałęsie towarzyszyli Mieczysław Wachowski, Andrzej Drzycimski i ks. Franciszek Cybula. Luźna rozmowa o sytuacji w Polsce, co można zrobić, żeby „sprawy pchnąć do przodu”. Okazało się, że byłyśmy wcześniej dokładnie sprawdzane, znany był nasz, niezrealizowany zresztą, pomysł zorganizowania we Wrocławiu spotkania Lecha Wałęsy ze środowiskiem akademickim, pomysł, który zablokował wtedy szef sztabu Jacek Merkel. Wypowiedziane przez nas w dobrej wierze zdanie, że potrzeba wzmocnić rząd Jana Olszewskiego, nie zostało przy belwederskim stole przyjęte najlepiej. Nie doczekałyśmy się kawy, którą miał, na prośbę prezydenta, załatwić Mieczysław Wachowski. Potem było jeszcze zwiedzanie Belwederu z przewodnikiem, modlitwa w kaplicy z ks. Cybulą, upominki, wizyta u szefa Kancelarii prof. Józefa Ziółkowskiego przy ul. Wiejskiej.

Po kilku tygodniach przyszedł uprzejmy list od urzędnika niższej rangi z podziękowaniem za wizytę i zapowiedzią, że może później Kancelaria zwróci się o jakąś pomoc. Później już nie nastąpiło.

Pozostały wywiady w prasie, także kolorowej dla pań, bo media nadały temu niebywały rozgłos. Były występy w radiu i telewizji, sesje zdjęciowe. Nawet w rocznym podsumowaniu działalności prezydenta, emitowanym pod koniec grudnia w cotygodniowym specjalnym programie telewizyjnym (tak, tak, Wałęsa miał swoją TV) znalazła się migawka z naszej wizyty w Belwederze. A że to zdarzyło się naprawdę, przypomina wspólne zdjęcie z prezydentem Lechem Wałęsą na belwederskiej kanapie.

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

2 komentarze

  1. jerzpolski@wp.pl' Jurek S. pisze:

    Widziałem w TVP migawkę z tego spotkania w jakimś filmie dokumentalnym.
    Szkoda, że nie powiedziano, że z powodu różnicy zdań na temat rządu premiera Olszewskiego , współpraca nie doszła do skutku.

  2. sliwa@swissonline.ch' Jan Śliwa pisze:

    Prezydentka i premierka?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *