Dziś prawdziwych przetworów już nie ma

Na półkach sklepowych królują dżemy niskosłodzone, niewysmażone, ścinane żel-fixem, z dodatkiem konserwantów, które zmieniają naturalny smak owoców. Konfitury niczym nie przypominają klasycznych z gęstym, przezroczystym syropem i całymi, owocami, a i te z rzadka spotykane dżemy wysokosłodzone, to takie same jak te niskosłodzone, tylko z większą zawartością cukru. Rzadko kto robi dziś przetwory owocowe, a jak robi, to też korzysta z żel-fixu i różnych uproszczeń. Bo to szybciej, łatwiej i bardziej wydajnie.

1_Dżemy

Jeszcze pamiętam dżemy i konfitury, które robiła moja babcia. Przetrwały kilka lat po jej śmierci, stężały nieco, scukrzyły się, ale zachowały swój wyjątkowy, niepowtarzalny smak.

Przyrządzać dżemy, konfitury i powidła, a także kompoty nauczyła nas nasza mama. Jeździło się wtedy do Hali Targowej (z pl. Powstańców Śląskich, gdzie mieszkaliśmy, było niedaleko), tam kupowało się taniej owoce i robiło się latem przetwory.

2_Konfitury

Przeniosłam ten zwyczaj do mojego domu, a dodatkową mobilizacją był zgromadzony przez okres zimowy kartkowy cukier. Nikt z nas, ani ja, ani mąż, ani synowie, nie słodziliśmy napojów, ciasta piekłam nader rzadko, więc i cukru gromadziło się niemało, wszak w kartkowym przydziale było po 2 kg na osobę na miesiąc.

Najwięcej przetworów robiłam w stanie wojennym, gdy mąż się ukrywał. Trochę też zapełniało mi to czas. Wtedy owoce kupowałam na targowisku na pl. Grunwaldzkim (dziś mieści się tam biurowiec i Pasaż Grunwaldzki). Przywoziłam tramwajem wiaderko owoców i wieczorem zabierałam się do ich przetwarzania.

Dżemy

Najlepiej nadawały się do tego porzeczki (czerwone i czarne), a także truskawki i agrest. Do wypłukanych i odsączonych owoców dodawałam cukier w ilości 60 dkg na 1 kg owoców i powoli smażyłam w specjalnym garnku z grubym dnem na wolnym ogniu, rozgniatając drewnianą łyżką. Po około dwóch, trzech godzinach odstawiałam z ognia, by na drugi dzień czynność tę powtórzyć. Trzeba było bardzo uważać, aby dżem się nie przypalił, bo drugiego dnia miazga owocowa już odparowała i była bardziej gęsta. Gdy dżem uzyskał odpowiedni kolor i konsystencję, można go było przekładać do słoików. Te, po starannym umyciu, wyprażałam w piekarniku, a wieczka gotowałam w wodzie.

5_Konfitury

Do gorących, wyprażonych słoików nakładałam gorący dżem. Brzegi słoika i wysuszone wieczka przecierałam spirytusem. Wieczka mocno zakręcałam, a po wystygnięciu były one wklęsłe. To znak, że „chwyciły”. Aby bardziej się zassały, odwracało się słoiki do góry dnem aż do wystygnięcia. To, co nie zmieściło się do słoików, przekładałam do miski i było do bieżącego użycia.

Konfitury

To wyższa szkoła jazdy, wymaga jeszcze większej pieczołowitości i staranności przygotowania. Te produkty dostępne w sklepach, które nazywają się konfiturami, w istocie w niczym konfitur nie przypominają. Konfitury przyrządzałam z truskawek i wiśni. Te ostatnie wymagały dodatkowo drylowania, czyli pozbawiania ich pestek w taki sposób, aby nie straciły kształtu. Miałam jeszcze z rodzinnego domu „wyłuskiwacz” pestek, co zdecydowanie ułatwiało nieco żmudne przedsięwzięcie.

3_Konfitury

Do przyrządzania konfitur używałam najładniejszych, nieuszkodzonych, dojrzałych i jędrnych owoców. Na kilogram owoców potrzeba było 1,2 kg cukru. Połową zasypywałam na noc owoce aż puściły sok. Zlewałam go do garnka dosypując drugą połowę cukru i zagotowując przygotowywałam syrop (w przypadku wiśni dolewałam odrobinę wody). Do wrzącego syropu delikatnie wkładałam owoce i gotowałam, a właściwie smażyłam w syropie, nie mieszając, tylko lekko potrząsając garnkiem. Najlepszy do tego celu jest płaski rondel, bo nadmiar wody szybko odparowuje. Smażyłam konfitury przez około dwie godziny i czynność tę powtarzałam przez kolejne dwa dni. Gdy owoce stały się szkliste i nabrały głębokiej, intensywnej barwy, a syrop się „ciągnął”, konfitury były gotowe. Nakładałam je do słoiczków tak jak dżemy.

Powidła

Te przyrządzałam wyłącznie ze śliwek węgierek i to bardzo dojrzałych, kupowanych dopiero w połowie października. Wtedy są słodkie i nie wymagają dodatku cukru. Pozbawione pestek śliwki wkładałam do garnka i mieszając smażyłam aż do całkowitego zgęstnienia.

4_Konfitury

Najlepiej przerwać smażenie pierwszego dnia i czynność tę powtórzyć następnego.  Do słoików wkładałam podobnie jak dżemy i konfitury, odwracając słoiki aż do wystygnięcia do góry dnem.

6_Konfitury

 

* * *

Te przykłady oczywiście nie wyczerpują wszystkich możliwych przetworów z owoców, są jeszcze kompoty, galaretki, soki, a z warzyw ogórki kiszone, marynaty, przeciery pomidorowe, całe bogactwo możliwości. No i grzyby, o których pisała już moja siostra (i ja w komentarzu) w tekście https://twittertwins.pl/grzyby-a-moze-slimaki/. Nie mówiąc już o przetworach mięsnych, bez których nie byłyby możliwe wakacje pod namiotem.

Chciałam tu zwrócić uwagę na te, które najbardziej w ostatnim czasie straciły tradycyjny smak. Bo, jak widzę, nawet, gdy dziś młode panie domu podejmują wysiłek przetwarzania owoców, często korzystają z żelującego żel-fixu, albo przynajmniej, dla zwiększenia wydajności, najpierw wyciskają sok z owoców i go pasteryzują, a dopiero potem z pozostałej owocowej pulpy robią dżem czy powidła. Takie dwa w jednym, to już nie ten sam smak, choć dwukrotnie większa wydajność.

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

28 komentarzy

  1. aam@mroczek.com.pl' Andrzej A. Mroczek pisze:

    Moje 3 grosze: powidła najlepiej wypiekać w piekarniku, w garnku z metalowymi, koniecznie, uszami. Nie przypalają się, praktykujemy to od lat z dobrym skutkiem – polecvamy z żoną.

    • mariarozycka@wp.pl' Maria pisze:

      Potwierdzam! Robiła (i robi nadal) tak moja Mama i sama dziś tak robię. Prawdziwe powidła z październikowych węgierek są najlepsze!

  2. mariarozycka@wp.pl' Maria pisze:

    Przetwory wszelakie (owocowe, warzywne, grzybowe…) to coś było (i nadal – choć może w mniejszym wymiarze) w moim rodzinnym domu sprawą oczywistą. Dżemy, konfitury, kompoty, soki…. Żaden sklep nie zastąpi własnej piwnicy/spiżarki itd. zastawionej kolorowymi słoiczkami z zamkniętymi w nich letnimi smakami!
    Najprawdziwsze konfitury i kandyzowane w cukrze owoce przywoziła z Krzemieńca siostra mojej Babci. Takich już nikt dziś chyba nie robi…. A kiedy w domu Mama przerabiała hurtowe ilości papierówek (z własnej działki) na dżem – mus, to połowa zawartości wielkiego gara znikała w trakcie smażenia, wyjadana sukcesywnie, na gorąco, a drugiej połowy Mama broniła jak lew, żeby było co do słoików schować 😉
    Dziękuję za ciekawy – owocowy, latem pachnący tekst!

  3. anna-drozdowska@wp.pl' Anna Makuch pisze:

    Smaczny tekst! Piękne zdjęcie konfitur. Rodzina w górach przekazuje tradycję przetworów owocowych – i syrop malinowy pachnie owocami a konfiturę z płatków róży traktujemy jak skarb. Uczta dla zmysłów. Pozdrawiam!

  4. b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

    I znów obudziła autorka we mnie wspomnienia tych pięknych chwil, kiedy to Mamusia rzucała hasło: „robimy dziś lato w słoiku!”. Przepisy na to lato przekazywane były z pokolenia na pokolenie.Ponieważ bogactwo świeżych owoców już od czerwca daje nam szeroki wachlarz możliwości, by umiejętnie wykorzystać najdorodniejsze owoce dojrzewające w słońcu. Mieliśmy swój ogród, więc nie było problemu z ich nabyciem. Pamiętam, jak po uciechach przebywania w mroźny dzień na łyżwach, czy sankach, czy po zwykłym spacerze nic nie rozgrzewało lepiej niż herbatka z dodatkiem cudownego trunku owocowego. No i te wspólne podwieczorki, kiedy to panowała wówczas odpowiednia atmosfera na opowieści z dzieciństwa naszych rodziców i dziadków. Wysiłek, jaki wówczas wspólnie podejmowaliśmy procentował zimą. Przygotowując sami przetwory owocowe jesteśmy przede wszystkim pewni jego składu. Mieliśmy specjalny żeliwny garnek pamiętam przywieziony z Włoch do smażenia powideł. Zapamiętałam, że trwałość np.powideł zależy od stopnia zagęszczenia. Im gęstsze, tym bardziej trwałe, dlatego smażyliśmy je przez kolejne trzy dni. Nie było w nich barwników, słodzików i innych konserwantów. Od sposobu naszego starannego przygotowania zależy powodzenie naszych przetworów, by w zimie nie okazało się, że coś jest zepsute. Słoiczek domowego dżemu może być doskonałym prezentem., a naleweczka np. z brzoskwiń ma korzystne działanie na serce i wspomaga układ krwionośny. Dżem brzoskwiniowy stosowałyśmy z siostrą, jako wspaniałą maseczkę odmładzającą. Ach, nie piszę więcej, bo widzę, że się rozmarzyłam. Zatem zachęcam wszystkich do robienia domowych przetworów, które mają niezastąpione walory smakowe, ale i doskonałe naturalne źródło witamin. Smacznego wszystkim komentującym życzę, a autorce niezmienne podziękowanie za podjęcie tego pysznego tematu.

    • dariaziemiec@gmail.com' Daria Ziemiec pisze:

      Uwielbiam czytac Pani komentarze.Niestety nie robie przetworow.Wyrecza mnie w tym tata mojego męża.Robi wspaniale dzemy i kompoty z owocow ze swojej dzialki.Sprawia mu to ogromna radość i nie pozwala na letnia nudę a mnie jego pasja troche usprawiedliwia.Wszystkim mamom polecam na dolegliwosci zoladkowe domowe suszone jagody.Naturalne smaczne i bardzo pomocne
      Dzieci chetnie pija herbatke jagodowa i szybko zdrowieja.Milego dnia zycze autorce i komentujacym?

  5. Odkąd pamiętam – nie lubiłem dżemów, marmolad, słodkich kompotów, ciast czy tortów.
    Natomiast mój młodszy brat wprost przeciwnie.
    Mieliśmy więc obaj interes, żeby ustalić Terms of Trade i się z tym nie afiszować.
    Opanowaliśmy technikę błyskawicznej zamiany talerzy, jak było coś słodkiego.
    Z biegiem lat władza rodzicielska we wmuszaniu jedzenia słabła – pod koniec liceum już wszyscy wiedzieli, że nie jem słodkiego i namowy są bezskuteczne.
    Moje córki nauczyły się jeść powidła, dżemy i marmolady u babć. I w zasadzie darowizny dżemowe od babć wystarczały na ich potrzeby.
    A potem pojawił się Thermomix.
    DYGRESJA – przyrząd zaprojektowany i wykonany przez inżynierów z doliny lotniczej w Mielcu, ale na zlecenie firmy niemieckiej (lub szwajcarskiej?). Niestety, prawa autorskie powędrowały do zleceniodawcy. Koniec Dygresji.
    W urządzeniu tym można robić przetwory owocowe prawie bez cukru. A coraz więcej jest przepisów na marmolady i dżemy zupełnie bez cukru buraczanego. Wystarczy do np aronii dodać trochę gruszek (klapsa) i jabłek -> otrzymujemy rewelacyjny delikatny w smaku dżem. Nie będę się droczył i opisywał aromatów dżemów arbuzowych.
    Ale mam kłopoty z nazewnictwem tych wyrobów termomiksowych, bo:
    – brak cukru,
    -konsystencją można sterować (przyrząd gotuje i nie przypala)
    Nie chciałbym też tworzyć wpisu o przyrządzie; przypuszczam, że dałoby się to samo zrobić w zwykłym garnku, ale ! – czas i łatwość – to nie w garnku.
    W każdym razie jadam teraz różne dżemy, które w potrzebnych nam ilościach wytwarza moja żona.
    Ja natomiast przygotowuję kompot z czereśni i wiśnioczereśni (co roku mniej cukru), dynię w occie jabłkowym i węgierki w occie. Tymi produktami robimy „machniom” w rodzinie i otrzymujemy w zamian kiszone ogórki, konserwową paprykę czy plastry kabaczków w zalewie curry.
    I na koniec uwaga o tym jak silnie są „wmatrycowane ” smaki z dzieciństwa.
    Wielu naszych przyjaciół jada u nas te bezcukrowe dżemy, galaretki i powidła – bez przymuszania. Niektórzy proszą o dokładkę.
    Ale sami kupują co roku przynajmniej 30 kg cukru, owoce na targu i znaną techniką wielokrotnego smażenia czy pieczenia produkują te owocowe mieszanki o zawartości 60% cukru.
    A gdyby te 30 kg cukru rozpuścić w odpowiedniej ilości wody (Plac Grunwaldzki?), dołożyć drożdży i dać im popracować w cieple.. – ileż by to dobroci mogło powstać…ehhh
    Potem namoczyć w tej dobroci np porzeczki, wykazać się charakterem – poczekać; zlać, przefiltrować, minimalnie dosłodzić, rozlać do butelek – poezja!
    A porzeczki oddać mistrzyniom ciasta drożdżowego z kruszonką…

    • szuwarska@wp.pl' Lonia pisze:

      Nie każdy lubi i może słodzić. Polecam „dosładzać” dżemy solą, ilość trzeba samemu sprawdzić, nie są to ilości duże. Tak robię np. antonówki, agrest, porzeczki, cukier zaledwie do smaku – niecałe pół szklanki na 2kilo owoców, żadne tam kilonakilo, paradoksalnie sól wydobywa słodycz z owoców. Niedawno zjedliśmy ostatni słoiczek dżemu z ubiegłorocznych antonówek, pychota. Oczywiście pasteryzuję ok15 minut.

  6. b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

    Mój Przedmówca Pan Orginal_Replica zwraca szczególną uwagę na cukier i bardzo słusznie, bo ten jak wiadomo jest niezdrowy i kaloryczny. Kiedy Mamusia była już w podeszłym wieku cały ten obowiązek robienia przetworów spadał na mnie. W rodzinie miałam trzech diabetyków i niestety tradycyjny cukier z wysokim indeksem glikemicznym zmuszona byłam zastąpić ksylitolem. To naturalna substancja pozyskiwana z brzozy i doskonała alternatywa dla cukru. Stosowałam go w takich samych ilościach, jak zwykły cukier /proporcja 1 kg.owoców i 1 kg. ksylitolu/. To tak dla zainteresowanych, którzy nie chcą używać cukru.

  7. Pani Barbara Utecht uruchomiła wątek poboczny, ale bardzo ważny dla zdrowia.
    Jestem ciekaw czy komuś udało się udatnie smakowo zastąpić cukier aspartamem, ksylitolem czy stewią?
    Ja podziwiam udany eksperyment CocaColi – aspartam w napojach 0% kalorii. Czegoś dodali – i to jest cena ich sukcesu.
    Moje własne próby i organoleptyczna ocena prób znajomych w zastępowaniu cukru to pasmo porażek.
    Sama nazwa ksylitol brzmi jak nazwa środka na opryski przeciw stonce ziemniaczanej.
    Stewia jak trociny, a aspartam – czysta chemia.
    Za każdym razem przy próbie konsumpcji przetworów z jedną z tych substancji miałem wrażenie jakby mi ktoś wmontował sztuczne uzębienie z żeliwa, trochę zardzewiałego.
    Dlatego od kilkunastu lat eksperymentuję z przetworami bezcukrowymi lub szukam granicy zawartości minimalnej cukru buraczanego.
    Na TT zamieszczam zdjęcie kilku słoików,które czekają na konsumpcję w najbliższych miesiącach. To są przetwory bezcukrowe.

  8. b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

    Muszę zgodzić się z moim Przedmówcą, że stewia, jak trociny, a aspartam, to czysta chemia. Ponieważ przetworów owocowych nie robiłam nigdy na skalę przemysłową z uwagi na diabetyków obstaję przy swoim, że idealnym zamiennikiem cukru w tym wypadku jest jednak ksylitol. Po pierwsze, że jest odporny na działanie wysokich temperatur a także nie traci swoich naturalnych właściwości. Co zaś tyczy się Thermomixu, to moje zdanie jest odmienne, bo urządzenie to nigdy nie zastąpi satysfakcji i atmosfery tradycyjnego przygotowywania przetworów. Może jedynie oszczędzić trochę czasu.

  9. @ Pani Barbara Utecht
    Podaje Pani ważną informację o zachowaniu właściwości ksylitolu mimo odrzucającej nazwy.
    I po raz drugi ważną dla diabetyków – tu trudno wybrzydzać (jak ja) -trzeba się cieszyć, że jest taka substancja.
    Natomiast ujawniły się różnice płciowe (gender straszny) w podejściu do ” satysfakcji i atmosfery tradycyjnego przygotowywania przetworów”.
    Ja sprawę traktuję zadaniowo z jednoczesną optymalizacją nakładu pracy do efektu.
    Satysfakcję odczuwam w chwili chowania umytych garów do szuflady.
    A atmosferę przez wiele lat podgrzewał nasz PON, który się kręcił pod nogami i liczył, że coś słodkiego w końcu spadnie na podłogę.
    Spadało, najczęściej na sierść PONa.
    No to dochodziło jeszcze wieczorne kąpanie psa, suszenie i czesanie.
    K’sczastju – pies nie tolerował tych zabiegów w moim wykonaniu 🙂

  10. jerzpolski@wp.pl' Jurek S. pisze:

    Przetwory dobra rzecz, jednak najlepiej jak najczęściej jeść świeże owoce, jeśli tylko to możliwe.

  11. gramatis@tlen.pl' Ufka pisze:

    Robiłam przetwory i w W-wie ale to jednak było bardzo kosztowne – dobre owoce i czas Potem kiedy dzieci wyrosły poszłam na łatwiznę – dawało się kupić w „Wiejskiej chacie” jakieś dobre konfitury z malin a i tak uwielbiam powidła . Te i do dzisiaj da się kupić możliwe. Ale odkąd jestem na wsi to oczywiście robię. Powidła w sposób najbardziej tradycyjny czyli na kuchni opalanej drzewem i przez kilka dni – raczej nie mają szanse się przypalić. No i mnóstwo wynalazków czyli chutneye i miód z mlecza czy syropy z kwiatu bzu albo z mięty. Sok z jabłek prawie hurtowo bo mam mnostwo jabłoni i żal – nie da się wszystkiego rozdać.Oczywiście nalewki! No i na wsi często sąsiadki jak wpadną na pogaduszki przynoszą coś swojego. Zawsze robiłam tak jak w tekście ale i tak zawsze zostaje co nieco i dlatego mówię że już się ograniczę. Ale można dać komuś „coś specjalnego” no i właśnie była rodzina i z przyjemnością wzięła kilka słoików z zeszłego roku. Mają fioła na punkcie ekologii a u mnie gwarancja na maksa – nic nie pryskane i bez nawozów a w powietrzu spaliny tylko od mojego samochodu. A więc znowu w piwnicy nieco luźniej i można dostawić następne

  12. mwj53 pisze:

    Z prawdziwych przetworów, których istotnie brak na sklepowych półkach, zostały powidła śliwkowe, które nie ustępują smakiem tym domowym. W artykule mojej siostry, która tak obrazowo i barwnie opisuje, jak przyrządzała owocowe przetwory – dżemy i konfitury -zwraca uwagę czas przeszły. Dziś, mimo tego, że w sklepach brak tradycyjnych owocowych smakołyków w słoikach, rzadko robimy w domu dżemy i konfitury. No, może szczęśliwi posiadacze ogródków działkowych, albo przydomowych ogródków, zagospodarowują w ten sposób swoje owocowe plony. A i tak część z nich wędruje do zamrażarki. Zachowują wówczas więcej witamin i naturalnego, nieprzetworzonego smaku. Ale żeby kupować dziś owoce i robić z nich dżemy i konfitury to doprawdy rzadkość. Wystrzegamy się cukru, a jego zamienniki jednak zmieniają smak. Lepiej jesienno-zimową porą kupić świeże owoce, których nie brakuje w sklepach. A smak prawdziwych konfitur? To jak dawnych lat wspomnień czar.

  13. b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

    Dobrą metodą utrwalania owoców jest także ich zamrażanie. Owoce mrożone mają wartość odżywczą zbliżoną do świeżych, ale podstawową ich wadą jest to, że tracą jednak kolor, a i owoc jest mniej sprężysty. Ważną rzeczą jest, by rozmrażać je bezpośrednio przed spożyciem, a gdy nam zależy na czasie możemy torebkę z owocami włożyć bezpośrednio pod strumień bieżącej, ale zimnej wody. Nie zapominajmy, że nie rozmrażamy produktów przed gotowaniem do końca, przy owocach wiąże się to z utratą soku. Wrzucamy bezpośrednoi do wrzącej wody, jednak uważać należy, by zbyt długo nie gotować. Jestem jednak tradycjonalistką i wolę własnej roboty. Kiedy zabrakło mi powideł do pączków i kupiłam je w sklepie, wszystko wyciekło podczas pieczenia. Przygotowane w domu i dobrze wysmażone nigdy nie mogą się równać z tymi nabytymi w sklepie.Dzisiaj ludzie wybierają jednak łatwiejsze i mniej pracochłonne metody i tak,jak pisze w komentarzu Pani Maria a gdzie te wspomnienia o prawdziwym smaku konfitur.

    • mariarozycka@wp.pl' Maria pisze:

      Zgadzam się z p. Barbarą! Powidła „sklepowe” są nieco lepsze niż inne pseudo-dżemy i niby-konfitury, ale nie umywają się do tych domowych, wysmażonych powoli (albo – jeszcze lepiej – wypiekanych w piekarniku). A jeżeli zrobi się je ze słodziutkich, takich nawet lekko przywiędniętych, październikowych węgierek, to ani cukru ani jego zamienników nie trzeba będzie dodawać, będą pyszne i zdrowe!

  14. dariaziemiec@gmail.com' Daria Ziemiec pisze:

    Wiele zalezy od mody.Byla juz moda na ekologiczne pranie ,dzierganie,domowe wypieki.Mam nadxieje ze przyjdzie czas na domowe powiodła.W Stanach modne jest czytanie ksiazek.Mysle ze z latwoscia mozna je pogodzic u nas ze smazeniem powidel.Kosztowalam wiele domowych powidel i nie ma takich sklepowych ktpre moga sie z nimi równać.Jedzac wlasnorecznie zrobione wiemy co tak naprawde jemy?

  15. m.wanke.jakubowska@gmail.c' Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Dziękuję za zainteresowanie tematem i wszystkie komentarze, zarówno wspomnienia dawnych smaków i receptur, jak i porad i wskazówek. @Orginal_Replika podją temat zawartości cukru w przetworach. To prawda, że tradycyjnie przyrządzane domowe dżemy i konfitury zawierają sporo cukru, a i długa obróbka termiczna pozbawia je witamin. Dietetyczne, niskocukrowe przetwory są jednak mniej smaczne. Niestety. Dla diabetyków nie tylko cukier buraczany jest niewskszany, ale też glukoza zawarta w owocach. No cóż, radziłabym raczej kosztować symboliczne ilości. Zgoda, że jak np. pojawiła się moda na domowe pieczenie chleba, tak moźna wylansować modę na domowe przetwory z owoców. Bo smak mają niepowtarzalny.

  16. stanorion@gmail.com' Vector pisze:

    Znam smak domowych przetworów owocowych i warzywnych, bo kiedyś mama robiła tego sporo, ale ani ja, ani moja żona nie przetwarzamy owoców, bo ich za bardzo nie lubimy i nie miałby kto ich jeść. Poza tym przygotowanie tych przetworów jest bardzo pracochłonne, więc jeśli nieraz było trochę czasu, to woleliśmy przeznaczyć go na zrobienie mięsnych przetworów, które u nas mają większe wzięcie. Smakowite przepisy, zawarte tutaj nie robią na mnie wrażenia, bo słodyczy raczej nie lubię i nawet nie próbuję.

  17. elzbieta314@gmail.com' Elzbieta Zborowska pisze:

    W moim domu w dzieciństwie nie robiono przetworów.Zarowno mama,jak i tato pracowali poza miastem, nie było ogródka,więc i nie było przetworów – poza jednym wyjątkiem – mama smażyla przepyszne borówki z jabłkiem lub gruszka, ktore potem dodawało sie do mięs a zwłaszcza do pieczonego kurczaka z nadzieniem. Takiego smaku tych borówek nie spotkałam juz nigdzie, a sama zrobić nie potrafię.
    Gdy pojechałam na studia, tato nabył działeczkę niedaleko domu. Od tego momentu zaczęły w domu królować przetwory własnej roboty- ogórki kiszone, przeciery pomidorowe soki malinowe a czasami tez naleweczka wiśniowa- przepyszna.
    Ogórki były tak dobrze zakiszone, ze ostatni słoik zjedliśmy z rodzeństwem 3 lata po odejścieu taty. Nawet kiedy byłam juz na swoim, tato potrafił przyjechać albo przesłać paczkę z przetworami.
    Niestety, sama nie nauczyłam sie robić dżemów i konfitur, choc bardzo lubię je jeść. Stosuję taktykę zamiany. Koleżance z Trzebnicy zawożę potrzebne jej słoiki, a w zamian dostaje dżemy i konfitury. Na szczęście ogórki potrafię kisić, a najlepiej mi wychodzą nie kupowane, ale te, ktore dostaję od wakacyjnej sąsiadki.Są jędrne, świeżo zerwane, do tego konserwują je zerwane z ogródka liście wiśni i czarnej porzeczki. W tym roku poprobowalam sama zrobić nieco dżemów.Niestety,dla pewności posiłkowałam sie dodatkowym zageszczaczem.Ale jak dla mnie to dżemy te wyszły wyjætkowo dobre. Moja młodzież sie cieszy, ze bedzie co jeść jesienia i zima. Wakacyjne miejsce, własny ogródek i sad zachęca nawet w późniejszym wieku do przetwórstwa owocowo – warzywnego. ?

  18. kadras1975@gmail.com' Mariusz pisze:

    Gdy byłem dzieckiem potrafiłem opędzlować trzy czekolady pod książkę czyli od rana do wieczora.Teraz słodkie nie daje radości.Ciast,tortów unikam.Słodzę tylko herbate którą pije max. 2 razy w tygodniu.Wiśniowe powidła mamy sprawiają że to co dostane to zjem od razu.Nie potrafię przestać :).

  19. kzytniewska@gmail.com' kaśkaż pisze:

    Co roku robię kilka słoików dżemu z truskawek, czarnych porzeczek,agrestu czy brzoskwiń. Na zimowe wieczory,a także śniadania idealne!
    Obowiązkowo też ogórki,cukinia i pomidory.
    Czysta przyjemność przygotowywania,a później jedzenia!
    Dżemy już w piwnicy. Ogórki,pomidory i cukinia…przede mną 🙂
    Pozdrawiam serdecznie!

  20. Dobrze, że jeszcze Kanada nie wprowadziła obowiązku wizowego dla Polaków. Jednak po tym wpisie i entuzjastycznych komentarzach możemy się znaleźć na krótkiej liście osób chętnie niewpuszczanych do Kanady.
    W państwie tym rozpoczął się bowiem rządowy proces ograniczania ilości cukru w pożywieniu.
    Cukier został potraktowany jak tytoń – dopuszczony, ale obłożony podatkiem i restrykcjami stosowania, że hej!
    Szczegółów jeszcze nie opublikowano.
    Pornografia cukrowa typu „powidła babci” będzie kasowana przed opublikowaniem.
    Nieznane są jeszcze procedury postępowania z tymi, co przepisy mają w głowie; ponoć nie przewiduje się dekapitacji.
    Chwilowo.
    Los Indian może tu być pewną wskazówką.
    Prawdopodobnie powstały już listy osób szerzących poglądy, że „słodkie jest dobre”.
    „Wankowicz Street” w Toronto została przemianowana na „Quinine Drive”.
    Opracowywany jest szeroki projekt przemieszczenia tych, co lubią słodkie, na Terytoria Płn-Zach, gdzie ani buraki ani trzcina cukrowa nie rosną…
    Gdyby PT Pani Autorka lub PT Komentatorzy mieli potrzebę wjazdu do Kanady to:
    – jako prelegent „Ligi Przeciwcukrowej” – w zasadzie da się,
    – ze znajomymi z płn stanów USA ich samochodem – 50/50
    – dla wprawnych w kraulu – Niagarą pod prąd.
    Idę zatem na pływalnię poćwiczyć kraula…:)

  21. rafal.kubara@interia.pl' Rafał Kubara pisze:

    Dziś prawdziwych przetworów już nie ma? Przedstawiam listę przetworów robionych przez moją żonę (z pomocą dzieci i czasem moim udziałem)

    Syrop z kwiatów bzu czarnego i mniszka lekarskiego, syrop z mięty, syrop sosnowy
    Ogórki z curry, ogórki z musztardą, ogórki z chili, sałatka szwedzka, sałatka z ogórków z koncentratem pomidorowym, ogórki „po żydowsku”, ogórki na mizerię, korniszony, kiszeniaki, przecier ogórkowy do zupki,
    Cukinia w curry, cukinia ala ananas, dżem z cukinii, leczo,
    Ketchup z cukinii, ketchup z pomidorów, papryki i cukinii, przecier pomidorowy, pomidorki z papryką w zalewie octowej, pomidory całe do różnych dań, fasolkę szparagową konserwową, dżem z porzeczki, dżem z jabłek z dodatkiem owoców bzu czarnego, galaretkę z śliwek mirabelek, mus jabłkowy z mirabelkami, papryka konserwowa, sok z owoców bzu czarnego, octy – jabłkowy i śliwkowy i ocet kosmetyczny z obierek ogórków i mięty, kapustę kiszoną, jarzynkę z warzyw zmielonych do zupy ( zastępuję kupną vegetę ), różne natki mrożone, sok z aronii, sok z śliwek mirabelek do herbaty, sok z jeżyn, jagody na lekarstwo
    Buraczki do drugiego dania, buraczki malutkie w całości, buraczki z goździkami do obiadu i sok buraczkowy do barszczyku, nutellę ze śliwek, powidła, sok buraczkowy z innymi warzywami kiszony,
    Kompoty z akurat dostępnych owoców, wiśniówka, nalewkę z geranium, nalewka z zielonych orzechów włoskich.
    Grzybki w pomidorach i marynowane.

    Szczególnie polecam ze względu na zdrowotne właściwości octy owocowe – wystarczą nawet obierki, przetwory z bzu czarnego i mniszka oraz keczup z cukinii.

  22. elzbieta@gmail.com' Elżbieta Zborowska pisze:

    Panie Rafale- ma pan genialna żonę.Ma ona świetnych pomocników,dzięki którym powstają tak wspaniałe przetwory robione naturalnym sposobem.Zazdroszcze takich umiejętności i talentu, bo trzeba miec to coś w sobie żeby tyle umieć. Ja w tym roku kontynuuje naukę robienia dżemów- zrobiłam kilka słoiczków dżemu z czarnej porzeczki oraz kilka z zielonego agrestu. Po powrocie do domu zakisze ogórki. Wracając so pańskiej listy, znane mi sa ogœrki w musztardzie. Przepysznie robi je teściowa córki. Pozdrawiam i życzę udanych tegorocznych przetworów.

Skomentuj Anna Makuch Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *